niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 16



-Możemy poważnie porozmawiać?- Zapytałam kiedy skończyliśmy kolacje.
-A o czym byś chciała ze mną rozmawiać? Słyszałem od ciebie, że jestem zwykłym dupkiem i mam się nie mieszać w twoje osobiste życie.
-No faktycznie może trochę przesadziłam przepraszam.
Wytarłam usta chusteczką i drążyłam temat.
-Słuchaj chce wiedzieć co się stało kiedy tańczyłam z Zachiem. Dlaczego mnie tak odrzuciło?
-A skąd ja mam to wiedzieć ? Jakaś wróżka we mnie siedzi może, albo wiem! Mam jakieś paranormalne zdolności. Zwariowałaś, skąd mam wiedzieć takie rzeczy?
-Wiem, że o tym wiesz Patrick, tylko nie chcesz mi nic powiedzieć, widziałam jak od razu jak to się stało to wyszedłeś z domu.
-Wyszedłem bo gorąco się zrobiło.
-Nie ściemniaj przynajmniej mi proszę, sam powiedziałeś, że nie tolerujesz kłamstw więc?
No i chwila ciszy no czy on sobie ze mnie żartował? Przecież widziałam, że nie mówi prawdy, ten tekst, że wyszedł bo zrobiło mu się gorąco no kurde... Upiłam duży łyk wody mineralnej i wpatrywałam się w niego siedział swobodnie z rękami na stole, nogami wyprostowanymi i z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Odpowiedz bo nie wytrzymam muszę coś wiedzieć, powiedz mi to albo powiedz dlaczego nazywają cie Fenixem?
-Fenix możliwe mogłaś słyszeć to moja ksywka.
-Hmm a co się stało na cmentarzu? Co tam się stało, co tam latało nad grobami? Widziałam czarne tak jakby chmurki powiesz mi co to było?\
-Za dużo pytań naraz odpowiem ci tak, nic tam nie latało mogłaś widzieć jedynie ludzi w garniturach nad grobem kogoś zmarłego.
-O północy ?
-Każdy wybiera sobie porę, o której mu odpowiada, nie ważne czy o piątej nad ranem czy o północy ważne, że zmarły jest odwiedzany.
-Patrick!
-Słucham?
Tym razem oparł się łokciami na stole, patrzył się na mnie intensywnie swoimi miedzianymi oczami z poważną miną, zaraz zaraz miedziane oczy? Hmm a jeszcze niedawno były żółte no nie wierze.. 
-Co o mnie myślisz?
-Że jesteś mądrą i ładną dziewczyną, nie potrzeba ci wiele ważne żebyś nie została sama nie lubisz samotności, boisz się ciemności i nienawidzisz ludzi, którzy za dużo o tobie wiedzą lub którzy za mało są kulturalni wobec ciebie.
-Jej sporo wiesz, lecz to nie wszystko. 
-A skoro już tak rozmawiamy powiesz mi co się stało kiedy odwiozłem cie do domu ?
-Nie, już ci wspomniałam nie mieszaj się w moje sprawy, to, że teraz rozmawiamy szczerze nie znaczy, że musisz wiedzieć o mnie wszystko nadal cie nie lubię...
Dobra może teraz skłamałam ale co miałam mu powiedzie, że go kocham? No nie może przesadziłam zakochałam się od pierwszego wejrzenia wiem głupie ale on był uroczy! Miał w sobie coś czego nie mogłam odkryć coś co przede mną krył.
-Marcie wiem co o mnie myślisz, że jestem idiotą ale nie znasz całej prawdy o mnie może jeżeli będziesz pytała o bardziej poważniejsze sprawy dowiesz się więcej.
I wtedy wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, moim zdaniem on chyba uwielbiał mnie ciągać za sobą.
-Ej stój!- Powiedziałam w pewnej chwili gdy byliśmy już na zewnątrz.
-Ej? Jak ty do mnie mówisz królewno ?
-Przypadkowo wybacz, powiedz mi jakbym ci powiedziała co się stało wtedy pod moim domem to ty powiedział byś mi o co tak naprawdę chodziło wtedy jak tańczyłam z Zachiem ?
-Nie, ponieważ nic się nie stało.
-Dobra...
Jechaliśmy w milczeniu, nie miałam zamiaru się do niego odzywać był zbyt chamski. Kiedy wysiadłam z auta i zmierzałam do drzwi domu obróciłam się i zauważyłam, że on nadal tam stoi i opiera się o dach swojego auta. No nie mogłam wytrzymać musiałam mu powiedzieć bo by mnie to zżerało od środka. Kiedy Patrick chciał już wsiadać do środka zawołałam za nim:
-Patrick poczekaj!
-Słucham?
-Chciałabym ci coś powiedzieć...-Westchnęłam.- Tylko, że to nie będzie taka zwykła rzecz.
Podszedł bardzo blisko mnie dzieliły nas centymetry, dotykalibyśmy się teraz czubkami butów jakbym nie zdjęła ich w aucie, nie mogłam chodzić w połamanym obcasem. Jak patrzyłam wprost widziałam jego koszulkę, byłam o wiele niższa od niego, w końcu opowiedziałam mu wszystko o czym chciał wiedzieć.
-Wtedy kiedy wysiadłam z twojego samochodu nie widziałam znowu auta rodziców na podjeździe i tak pomyślałam czy chociaż raz zdołam z nimi porozmawiać szczerze. Bardzo rzadko ich widuje jak wstaje do szkoły to właśnie wychodzą a jak wracam ze szkoły nawet o dwudziestej to ich nie ma, mogę ich zastać jedynie jak nie będę spała około dwudziestej trzeciej ale potem idą spać... Nie mogę po prostu uwierzyć, że tak mało ich widuje niedługo zapomnę jak wyglądają a moja najbliższa rodzina mieszka ze sto kilometrów ode mnie. Dlatego zawsze tak długo przesiaduje w szkole albo błąkam się po ulicach z Sarą, która pewnie dalej dobrze się bawi z chłopakiem, którego ja zaprosiłam na imprezę... Ja nie wytrzymuje z takim trybem życia, to jest chore nastolatka powinna być wychowywana przez rodzinę a nie ulice.-Nawet nie zauważyłam a zaczęły mi płynąć łzy po policzkach.
-Rozumiem cie malutka.- Powiedział i delikatnie mnie przytulił, objął mnie w pasie a głowę położył mi na ramieniu, nie zwlekając odwzajemniłam uścisk.-Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz.- Szepnął mi do ucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz