-Możemy
poważnie porozmawiać?- Zapytałam kiedy skończyliśmy kolacje.
-A
o czym byś chciała ze mną rozmawiać? Słyszałem od ciebie, że
jestem zwykłym dupkiem i mam się nie mieszać w twoje osobiste
życie.
-No
faktycznie może trochę przesadziłam przepraszam.
Wytarłam
usta chusteczką i drążyłam temat.
-Słuchaj
chce wiedzieć co się stało kiedy tańczyłam z Zachiem. Dlaczego
mnie tak odrzuciło?
-A
skąd ja mam to wiedzieć ? Jakaś wróżka we mnie siedzi może,
albo wiem! Mam jakieś paranormalne zdolności. Zwariowałaś, skąd
mam wiedzieć takie rzeczy?
-Wiem,
że o tym wiesz Patrick, tylko nie chcesz mi nic powiedzieć, widziałam
jak od razu jak to się stało to wyszedłeś z domu.
-Wyszedłem
bo gorąco się zrobiło.
-Nie
ściemniaj przynajmniej mi proszę, sam powiedziałeś, że nie
tolerujesz kłamstw więc?
No
i chwila ciszy no czy on sobie ze mnie żartował? Przecież
widziałam, że nie mówi prawdy, ten tekst, że wyszedł bo zrobiło
mu się gorąco no kurde... Upiłam duży łyk wody mineralnej i
wpatrywałam się w niego siedział swobodnie z rękami na stole,
nogami wyprostowanymi i z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Odpowiedz
bo nie wytrzymam muszę coś wiedzieć, powiedz mi to albo powiedz
dlaczego nazywają cie Fenixem?
-Fenix
możliwe mogłaś słyszeć to moja ksywka.
-Hmm
a co się stało na cmentarzu? Co tam się stało, co tam latało nad
grobami? Widziałam czarne tak jakby chmurki powiesz mi co to było?\
-Za
dużo pytań naraz odpowiem ci tak, nic tam nie latało mogłaś
widzieć jedynie ludzi w garniturach nad grobem kogoś zmarłego.
-O
północy ?
-Każdy
wybiera sobie porę, o której mu odpowiada, nie ważne czy o piątej
nad ranem czy o północy ważne, że zmarły jest odwiedzany.
-Patrick!
-Słucham?
Tym
razem oparł się łokciami na stole, patrzył się na mnie
intensywnie swoimi miedzianymi oczami z poważną miną, zaraz zaraz
miedziane oczy? Hmm a jeszcze niedawno były żółte no nie wierze..
-Co
o mnie myślisz?
-Że
jesteś mądrą i ładną dziewczyną, nie potrzeba ci wiele ważne
żebyś nie została sama nie lubisz samotności, boisz się
ciemności i nienawidzisz ludzi, którzy za dużo o tobie wiedzą lub
którzy za mało są kulturalni wobec ciebie.
-Jej
sporo wiesz, lecz to nie wszystko.
-A
skoro już tak rozmawiamy powiesz mi co się stało kiedy odwiozłem
cie do domu ?
-Nie,
już ci wspomniałam nie mieszaj się w moje sprawy, to, że teraz
rozmawiamy szczerze nie znaczy, że musisz wiedzieć o mnie wszystko
nadal cie nie lubię...
Dobra
może teraz skłamałam ale co miałam mu powiedzie, że go kocham?
No nie może przesadziłam zakochałam się od pierwszego wejrzenia
wiem głupie ale on był uroczy! Miał w sobie coś czego nie mogłam
odkryć coś co przede mną krył.
-Marcie wiem co o mnie myślisz, że jestem idiotą ale nie znasz całej
prawdy o mnie może jeżeli będziesz pytała o bardziej poważniejsze
sprawy dowiesz się więcej.
I
wtedy wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, moim
zdaniem on chyba uwielbiał mnie ciągać za sobą.
-Ej
stój!- Powiedziałam w pewnej chwili gdy byliśmy już na zewnątrz.
-Ej?
Jak ty do mnie mówisz królewno ?
-Przypadkowo
wybacz, powiedz mi jakbym ci powiedziała co się stało wtedy pod
moim domem to ty powiedział byś mi o co tak naprawdę chodziło
wtedy jak tańczyłam z Zachiem ?
-Nie,
ponieważ nic się nie stało.
-Dobra...
Jechaliśmy
w milczeniu, nie miałam zamiaru się do niego odzywać był zbyt
chamski. Kiedy wysiadłam z auta i zmierzałam do drzwi domu
obróciłam się i zauważyłam, że on nadal tam stoi i opiera się
o dach swojego auta. No nie mogłam wytrzymać musiałam mu
powiedzieć bo by mnie to zżerało od środka. Kiedy Patrick chciał
już wsiadać do środka zawołałam za nim:
-Patrick poczekaj!
-Słucham?
-Chciałabym
ci coś powiedzieć...-Westchnęłam.- Tylko, że to nie będzie taka
zwykła rzecz.
Podszedł
bardzo blisko mnie dzieliły nas centymetry, dotykalibyśmy się
teraz czubkami butów jakbym nie zdjęła ich w aucie, nie mogłam
chodzić w połamanym obcasem. Jak patrzyłam wprost widziałam jego
koszulkę, byłam o wiele niższa od niego, w końcu opowiedziałam
mu wszystko o czym chciał wiedzieć.
-Wtedy
kiedy wysiadłam z twojego samochodu nie widziałam znowu auta
rodziców na podjeździe i tak pomyślałam czy chociaż raz zdołam
z nimi porozmawiać szczerze. Bardzo rzadko ich widuje jak wstaje do
szkoły to właśnie wychodzą a jak wracam ze szkoły nawet o
dwudziestej to ich nie ma, mogę ich zastać jedynie jak nie będę
spała około dwudziestej trzeciej ale potem idą spać... Nie mogę
po prostu uwierzyć, że tak mało ich widuje niedługo zapomnę jak
wyglądają a moja najbliższa rodzina mieszka ze sto kilometrów ode
mnie. Dlatego zawsze tak długo przesiaduje w szkole albo błąkam
się po ulicach z Sarą, która pewnie dalej dobrze się bawi z
chłopakiem, którego ja zaprosiłam na imprezę... Ja nie wytrzymuje
z takim trybem życia, to jest chore nastolatka powinna być
wychowywana przez rodzinę a nie ulice.-Nawet nie zauważyłam a
zaczęły mi płynąć łzy po policzkach.
-Rozumiem
cie malutka.- Powiedział i delikatnie mnie przytulił, objął mnie w
pasie a głowę położył mi na ramieniu, nie zwlekając
odwzajemniłam uścisk.-Wszystko
będzie dobrze... Zobaczysz.- Szepnął mi do ucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz