środa, 30 stycznia 2013

32 Rozdział

-Marcie White, Łowczyni Przygód, chodzą nawet pogłoski, że mogłabyś i pokonać mnie, powiedz mi moja droga sama się o tym dowiedziałaś czy Patrick ci coś mówił ?
Spojrzałam na Patricka, ale on nie miał zamiaru czegoś mówić, popatrzyłam z powrotem na Księcia i grzecznie odpowiedziałam, choć nie powiem, że to nie było ciekaw.
-To znaczy na początku dostawałam jakieś podpowiedzi z jego strony, legendy o smokach, jakbym wtedy nie była w jego domu to też pewnie nie wiedziałabym o upadłych aniołach, które zabijacie i w ogóle. Nawet wtedy na cmentarzu to podobno one...
-Niewytłumaczalne..- Zaczął Patrick ale od razu Książę przemówił.
-Patrick będziesz musiał stanąć przed karą, trudno mi to mówić, ale jeżeli by się okazało, że Marcie jest zwykłą dziewczyną jak byś wtedy zareagował twoje przeczucia nie zawsze są prawdziwe więc przykro mi, jesteś tu już od dawna, ale takie prawo.
Patrzyła na nich i nie mogłam uwierzyć oboje się skrzywili więc tutaj kara dla kogoś takiego to nie zwykła pestka. Książę Samuel poprowadził mnie za budynek i arenę gdzie stało parę ludzi mieli na moje oko koło może osiemnaście lat, ale na bank mieli więcej. Dwie dziewczyny brunetki wyglądały jak bliźniaczki o zielonych jasnych oczach i długich nogach, następny był chłopak ten biały smok! Białe włosy, jasna cera, wysoki chłopak o błękitnych oczach no cudo, reszta się rozeszła.
-Marcie poznaj proszę, Kayla i Erin bliźniaczki, najpotężniejsze wróżki na jakie mogły się urodzić oraz Tony potężna smok niebios, gdzieś tu jeszcze chodził Sam, strażnik wszystkich aniołów, ale może dojdzie jutro, to będą twoi instruktorzy wszystkich magii od jutra dzisiaj jeszcze masz odpoczynek ze względu na szkołę. Obiecuję, że nie zajmie ci to dużo czasu codziennie po szkole od siedemnastej do dwudziestej drugiej..
Taak to zdecydowanie nie jest dużo no oni chyba zwariowali, kiedy ja będę miała czas na naukę albo odrabianie zadania domowego? Na początku nie chciałam się na to zgadzać, ale przypomniałam sobie jak mówił, że to może mnie zniszczyć jednym słowem nie miałam wyboru... Moi przyszli instruktorzy wyglądali na całkiem sympatycznych, ale kto wie jacy byli naprawdę.
-Kochanie a teraz smarujesz do domu i musisz odpocząć nawet nie ma żadnego nie.
-Pod warunkiem, że pojedziesz ze mną..- Uśmiechnęłam i puściłam mu oczko.
                                     ***Kiedy byliśmy już w domu rozebrałam buty i poszłam na górę, powiedziałam Patrickowi, że ma poczekać w moim pokoju a ja polecę szybko się wykąpać i przebrać w normalne ciuchy. Wykąpałam się uczesałam, ubrałam luźną koszulkę i krótkie spodenki, kiedy wyszłam z łazienki Patrick właśnie oglądał moje zdjęcia na ścianie, zapomniałam, że go tu jeszcze nie było..

Kiedy noc zapada a imprezy się kończą w naszym mieście wszystko staje się inne, nie wiem dlaczego ale nawet ludzie boją się wychodzić z domu a do tego jeszcze jak znowu zaczął po mieście grasować ten morderca, zabija niewinne dziewczyny...
-Marcie obudź się!
Wstałam jak oparzona, Patrick szturchnął mnie ramieniem. Byliśmy u mnie w domu próbowałam odrabiać prace domową ale kiedy on wyszedł zrobić po herbacie zasnęłam na książkach, czyli, że to mi się śniło czy jak ? No nic znowu zaczną mi się horrory śnić będzie po prostu bajecznie.
-Musisz się uczyć piękna a nie zasypiać na książkach, nie po to tu zostałem dzisiaj byś mi zasypiała.- Uśmiechnął się tym swoim zabójczym uśmiechem i podał mi kubek gorącej herbaty.- A pomyśleć, że tylko wyszedłem zrobić herbatę.
-Ojj cicho bądź i siadaj, późno jest a jutro jest dłuugi dzień mam nadzieje,pewnie znowu się nie wyśpię jak z resztą przez ostatni czas.
-O nie nie skarbie, ze mną ci to nie ujdzie, zaraz idziesz spać tylko dokończymy prace boo jutro masz wielki sprawdzian z prezentacji magii.
-Czekaj czekaj jak to sprawdzian??
I nagle coś zaskrzypiało u góry, ale jak to możliwe skoro nikogo w domu nie było, rodzice wyjechali do Irlandii mieli załatwiać jakieś papierki i w ogóle a Will został u kolegi na noc... "Marciee chodź do nasss" Usłyszałam tylko, od razu wstałam a książka opadła na podłogę.
-Słyszałeś to ?- Zapytałam z powagą.
-Słyszałem jedynie skrzypnięcie ale to raczej nic nadzwyczajnego często tak się zdarza w pustym domu.
Ale to się nie zdarzyło pierwszy raz, już od paru dni słyszę jakieś głosy na strychu całkiem możliwe, że to znowu jakieś moje pokręcone sny... ale zawsze bałam się tam sama wejść bo jeżeli coś lub ktoś tam na prawdę był?
-Możemy się tam przejść?- Zapytałam przerażona, nadal stałam jak wryta i się w niego wpatrywałam.
-Tam to znaczy na strych? Jasne tyle, że po co ?- Roześmiał się i już wiedziałam o czym myśli.
-Ekhem może tak trochę powagi a nie już myślisz o nie wiadomo jakich rzeczach. Pomyśl normalnie Patrick bo oszaleje z tobą.
-Ja już dawno oszalałem przez ciebie.
Poszliśmy na górę, Patrick pomógł mi wejść na strych bo nam gdzieś zaginęły schodki, kiedy już weszłam zobaczyłam pełno pajęczyn i kartonów, kiedy zaglądnęłam do jednego było pełno moich zdjęć z dzieciństwa.
Usiadłam przed kartonem a Patrick uklęk koło mnie , kiedy tak przeglądałam zaczęłam się śmiać jaki ze mnie kiedyś był pulpecik nie wiem dlaczego ale mama nigdy mi nie mówiła, że na strychy jest pełno moich zdjęć z dzieciństwa.
-Może będziemy już wracać? Jak widać niczego tutaj nie ma.- Powiedział Patrick i wstał, ale nie do końca, musiał się schylać bo dach był nisko.
Wyszedł pierwszy, żeby potem mnie złapać na dół, ale nie zdążyłam wyjść. Co jest?! Klapa od strychu się zamknęła, jedyne co dawało mi światło to okna, które pochłonęła para.
-Marcie? Jesteś tam?- Dobijał się Patrick.
Ale ja jak zahipnotyzowana nawet nie potrafiłam odpowiedzieć, powoli traciłam głos Patricka, nic się takiego nie działo tylko zaczęłam się cofać. Przede mną pojawiła się przezroczysta postać, która powoli odzyskiwała kolory, miała piękną czarną sukienkę i mocny makijaż, kiedy wypowiedziała słowa omal nie wyleciałam przez okno.
-Kiedy nadejdzie dzień zagłady zostaniesz przywódczynią czarnych łowców, nic cię od tego nie odpędzi pani cieni....
Tylko to powiedziała i zniknęła, co to miało znaczyć? Nic nie zrozumiałam. Jaka znowu pani cieni? Czyli to sie nie zdarzało tylko wtedy kiedy był Lucas.
-Marcie nic ci nie jest?
Usłyszałam tylko jego słowa i opadłam na podłogę nie wiedziałam co się stało straciłam przytomność i do tego jeszcze uderzyłam o twarde deski podłogi...


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 31

Patrick pochylił się do szafki i z ukrytej szuflady wyciągnął  nie dość duży klucz po czym machnął nim w powietrzu i utworzył się wielki wir, który wciągnął nas do środka, ledwo zdążyłam złapać go za rękę a już staliśmy w całkiem innym miejscu. Brukowane ulice długie i szerokie wzdłuż nich stały budynki jedno i dwupiętrowe, na końcu ulicy mieścił się wielki budynek zauważyłam, że ulice i chodniki były puste ale dlaczego?Przez ulice przebiegała młoda dziewczyna gdzieś może około trzynastu lat miała, plecy miała odkryte a na nich mały tatuaż wyglądający jak skrzydła, ale nie od anioła lecz motyla..
-Czy to..?-Zapytałam.
-Młoda wróżka tak mogłem ci o nich nie wspominać ale żyje ich tu więcej niż na przykład aniołów czy smoków, ma zaledwie jedenaście lat. Wygląda starzej, tak działa wszechświat.
-Wychowywałeś się tu?
-Nie nie kochanie, ja jestem wojownikiem nie wróżką ani aniołem.- Zaśmiał się cicho.- Teraz odbywa się turniej polegający na utrzymywaniu mocy dlatego też jest tak cicho i pusto chodź pokażę ci pierwszą rundę.
Wplątał bardziej swoje palce w moje i powoli ruszył w stronę wielkiego budynku gdzie za drzwiami stał wielki strażnik ze skrzydłami anioła. Patrick powiedział mu, że byli zaproszeni przez księcia Samuela więc od razu nas wpuścił, ale żeby tak bez żadnego dowodu? Kiedy weszliśmy za drugie drzwi ujrzałam tysiące ludzi a raczej nie ludzi na trybunach było wiele ludzi z wielkimi skrzydłami po drugiej stronie zauważyłam, że byli sami młodzi a na środku stały dwa ogromne smoki. Miały olbrzymie skrzydła, długie kolczaste ogony i te wielkie ostre zęby. Jeden był tak biały jak śnieg, ział niebieskim ogniem nie wiem co to znaczyło ale był tak niesamowicie piękny, że nie mogłam odciągnąć od niego wzroku. Drugi był jasno zielony a ogień z jego paszczy wyglądał na jaskrawo czerwony, to nie było wyobrażalne, żaden normalny człowiek nigdy by sobie takiego czegoś nie wyobraził. Nie zauważyłam nawet kiedy Patrick puścił moją rękę i poszedł porozmawiać z gościem od zakładów kto wygra, ale to miała być prezentacja mocy a nie walka na śmierć i życie prawda?
-Kochanie..- Usłyszałam głos Patricka po mojej lewej parę kroków dalej.
-Nie wyobrażałam sobie takiego czegoś, to jest takie niesamowite... Czy oni tak zostają na zawsze? Takie olbrzymie.
-Oczywiście, że nie Marcie. Przypatrz się.
Na środku stał człowiek, który przez wielki megafon rozgłosił ,,Smok niebios wygrał przeciwko smokowi lasu". Jeej nawet mają własne imiona, kiedy skończył ogłaszać smoki przeobraziły się w.. ludzi, normalnych ludzi! Biały smok był tak naprawdę ładnym chłopakiem o białych włosach i jasnej cerze, oczy miał jasno błękitne i był bardzo umięśniony. Drugi miał zielone włosy tak po prostu zielone cerę ciemną, był tak samo umięśniony lecz oczy miał czerwone co nie było często spotykane, ciekawe czy są prawdziwe. Podeszłam do Patricka i złapałam go za rękę.
-Czy to tak hmm.. Naprawdę?
-Nie piękna na niby.-Powiedział z sarkazmem.- Poczekaj na pokaz wróżek albo aniołów, smoki to dopiero początek bo zaczyna się zawsze od nich, może i są najpotężniejsi zieją tylko ogniem, ale to nie wszystko.
Minęła może godzina jak nie więcej, dochodziło już do o wiele lepszych starć po obu stronach, byli niepokonani. Anioły używały mocy wszystkiego, mieli pod swoją władzą wszystko co czyste lub złe jedni byli młodzi drudzy starsi, nawet te aniołki, które miały może po piętnaście lat władały nad wielka mocą. Wróżki miały moc nad żywiołami i broni ręcznej a smoki miały ogień, pazury, ogony... To było wszystko takie cudowne, że nie chciałam stamtąd odchodzić ale mieliśmy wpaść tylko na początek, w ten sposób upłynęła połowa tego co miała. Patrick zabrał mnie stamtąd i pod opieką dwóch aniołów i smoka poszliśmy na szczyt budynku gdzie na wielkim tak jakby tronie siedział nie tak stary mężczyzna o czarnych włosach i bladych oczach.
-Oto i książę Samuel.- Powiedział Patrick.
Położył pięść na klatce piersiowej i skłonił się nisko. Nie wahając się zrobiłam to samo w końcu to ktoś o wiele większy tytułem ode mnie. Ze zdziwieniem aż prawie otwarłam buzie, w rekordowym tempie dostał się tak blisko nas, położył mi dłoń na policzku i powiedział, że mam podnieść głowę i się nie kulić. Kiedy podniosłam głowę ujrzałam jego jedwabistą twarz i te blado niebieskie oczy wyglądał dosłownie jak bóg jeszcze z tą postawą. Co w tym mieście było takiego innego ??...

sobota, 26 stycznia 2013

30 Rozdział

Kiedy wyszliśmy z sali od razu kierowaliśmy się w stronę klasy z Biologii, dyrektor zabrał nam półtory godziny na to aby wytłumaczyć na czym polega bezpieczeństwo w szkole i tym podobnie, pomimo, że to było dla wszystkich siódmych klas to i tak musi nas zwołać wszystkich.  Może to i dobrze zabrało nam to pół lekcji z panna Florek, kiedy usiedliśmy z Patrickiem w tylnej ławce od razu zaczęły się rozmowy..
-Słuchaj Patrick, tak myślę czy nie masz może dziś wolnego wieczora? Bo jeżeli tak to moglibyśmy coś porobić razem..
-Jasne czemu nie, a co z rodzicami ?- Odpowiedział i przybliżył się do mnie.
-Właściwie to wyjeżdżają dzisiaj do Irlandii w sprawie pracy więc wątpię by mieli coś przeciwko, Will pewnie znowu idzie gdzieś na imprezę ale może być mały problem nie wiem co z Lucasem..
-A co z nim?
-Obiecałam mu dziś, że do niego podjadę po szkole bo moja przyjaciółka zostawiła u niego paczkę dla mnie bo bała się, że u mnie w domu otworzy ją Will.
-Nie zbawi go jedna noc kochanie naprawdę daj sobie z tym spokój i tak masz dużo na głowie a i ja jeszcze załatwiłem dla Ciebie resztę nocy.- Uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował.
W tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka...
-Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieje, że wszyscy mają zadanie domowe...
Tak się powoli rozwijała lekcja, która skończyła się też naprawdę szybko. Może to być powodem tego, że trwała tylko połowę z tego ile miała trwać albo z tego, że tylko wpatrywałam się w mojego sąsiada w ławce, jego zniewalające oczy i ten boski uśmiech. Nie liczyło się nic innego teraz poza nim, sekundę przed tym jak miał zadzwonić dzwonek Patrick pozbierał książki, złapał mnie za rękę i popędził ze mną w stronę drzwi, zanim wyszliśmy z sali zauważyłam tylko jeszcze dziwny błysk w oczach naszej nauczycielki Biologii pani Florek, nie wiedziałam o co dokładnie chodzi, ale nie miałam na to czasu.
-Słuchaj piękna, dzisiaj po szkole jedziemy do twojego domu, będziemy tam dopóki nie wyjadą twoi rodzice, odprowadzimy Willa i pojedziemy do mnie skąd pójdziemy do zaświatów gdzie poznasz moich przyjaciół, którzy nauczą cie pewnej rzeczy, co ty na taki plan dnia?
Na początku chciałam tam jeszcze gdzieś do planu dodać spotkanie z Lucasem ale może i Patrick miał race może i najlepiej by było jakbym pojechała do niego jutro ? Ale noo zaświaty czy tam właśnie przebywają wszystkie anioły i smoki, a może jeszcze coś tam żyje mistycznego ??
-Zaświaty?- Zapytałam zainteresowana.- Jestem całkowicie za tym żebyśmy tam poszli.
Kiedy chciałam coś jeszcze powiedzieć Patrick pociągnął mnie za rękę do szafek gdzie wzięliśmy książki potrzebne na następną i poszliśmy na zewnątrz.

 ***
Byliśmy w drodze do domu, było już dawno po szesnastej musieliśmy jeszcze zostać w szkole, żeby podpisać papierki na prace w tym roku szkolnym. Kiedy wjechaliśmy na podjazd do mojego domu Will właśnie wysiadał ze swojego auta całkiem możliwe, że też dopiero przyjechał ze szkoły. 
-Hej Will!- Krzyknęłam zanim wszedł do domu.
-Co jest siora? Siema Patrick.
Kiedy doszliśmy do niego zapytałam tylko czy wie czy rodzice już pojechali ale odpowiedział mi tylko, że dopiero przyjechał więc nie ma pojęcia, drzwi były zamknięte na górny zamek, kiedy weszliśmy do środka było już ciemnawo wszystkie światła pogaszone tylko w salonie paliła się lampka. Zza rogu wyskoczyła mama nie wiem jakim cudem to zrobiła, ale była szybka. 
-Nareszcie jesteście! Niestety my musimy już iść, samolot mamy za godzinkę plus jeszcze odprawa, naprawdę dacie sobie rade? W razie czego mogę jeszcze zadzwonić bo babcie żeby przyjechała.. 
-Nie martw się o nas, zadbamy o siebie mamo...- Nie chciałam jej bardziej zamartwiać więc nie chciałam nic więcej mówić.
-Kochamy was! Poradzicie sobie!- Wykrzyknęli jeszcze jak wyjeżdżali z podjazdu. 
Will powiedział, że nie potrzebna mu podwózka więc pojechaliśmy prosto do Patricka gdzie napiliśmy sie gorącej herbaty i patrzeliśmy na jakąś komedie, niekończąca się chwila kiedy tak oparłam głowę na jego ramieniu, skuliłam nogi na sofie i co jakiś czas przypatrywałam się mu. Kiedy wstał zaprowadził mnie do swojego pokoju..  
-Jesteś gotowa Kochana przejść na inny świat?...  

piątek, 25 stycznia 2013

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 29

30 Października 2012 Wtorek 06:30
-Marcie pora wstawać.- Usłyszałam delikatny głos Patricka.
-Wczoraj był dosyć dziwny dzień prawda? Dlaczego to wszystko się tak dziwnie potoczyło i dlaczego nie wiedziałam, że takie coś może istnieć. A szczególnie anioły i smoki.-Wypowiedziałam sennym jeszcze po spaniu głosem.- Czy ty o tym wiedziałeś?
-Właściwie to sam się zdziwiłem, że możesz panować nad taką potężną mocą, to nie jest wykrywalne od tak skarbie jednakże nie ukrywam, że nie czułem.
Kiedy Patrick wyszedł z pokoju żeby przynieść mi coś do picia szybko poszperałam w mojej pamięci, ten ,,ojciec" to naprawdę mógł wszystko przewidzieć, o co go tylko zapytałam odpowiadał prawidłowo, wiedział nawet wszystko o moim życiu. Usiadłam na łóżku i się zastanawiałam a może Lucas też był w to zamieszany? Zawsze też wszystko o mnie wiedział i to nie od tego, że znał mnie już długo ale pierwsze nasze spotkanie było dosyć dziwne już mógł odpowiadać na pytania, których jeszcze nie zadałam. Kiedy Patrick wszedł do pokoju nawet nie wiedziałam co powiedzieć w rękach trzymał gorącą herbatę i talerz z kanapkami niesamowite, uśmiechnęłam się do niego.
-Słuchaj zjedz i pędzimy do szkoły dzisiaj na siódmą piętnaście mamy jakiś apel z dyrektorem a przez szkołą jeszcze ktoś się chce z tobą zobaczyć...- Powiedział i popatrzył w okno.
Kiedy się obróciłam zobaczyłam stojącego koło auta Lucasa, a on czego tu szukał? Powiedziałam mu żeby się nie martwił.
-Dobrze załatwię to szybko poczekaj sekundkę.
Kiedy ubrałam już spodnie i zamierzałam wychodzić pocałowałam go przelotem w policzek, Lucas stał w tej samej pozycji do czasu gdy zamknęłam drzwi i szłam w jego stronę. Zdjął okulary i z lekkim uśmieszkiem na twarzy popatrzył mi w oczy.
-Coś nam chyba nie wypaliło z tym spotkaniem wieczorem piękna, spałaś u tego typa?
-Taak ciężka noc, ale opowiem ci to może po szkole podobno mamy jakiś apel i będziemy zaraz jechać do szkoły ogólnie to jak mnie znalazłeś?
-Jak to jak maleńka, kiedy nie patrzyłaś przykleiłem ci taki mały znaczek po którym zawsze wiem gdzie jesteś.- Zaśmiał się i złapał mnie za rękę.- Słuchaj Marcie jak będziesz miałam czas podjedz dzisiaj do mnie, twoja przyjaciółka coś u mnie zostawiła bo bała się, że u ciebie może to Will otworzyć.
-A ty nie otwierałeś?
-Nie powiem, że to mnie nie ciekawiło bo dosyć ładnie zapakowane lecz nie ruszam czyiś rzeczy.
Obróciłam się i w oknie zobaczyłam Patricka musiałam się pośpieszyć, nie byłam pewna co może jeszcze wymyślić  nie zostało mi wiele czasu.
-Dobrze wpadnę po szkole.- Powiedziałam przytuliłam się do niego i szłam w stronę domu Patricka.
Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie kiedy odpalał silnik, czy on zawsze jest taki zadowolony ze wszystkiego, zaśmiałam się. No cóż, ale to raczej dobrze, weszłam do środka i prawie wpadłam na Patricka aż się przestraszyłam przed chwilą stał w salonie a nie przedpokoju, kazał mi tylko ubrać normalne buty i wsiadać do samochodu, jeszcze minęliśmy Tylera, który dziwnym trafem nawet nie wybierał się do szkoły.
W drodze do szkoły zaczęłam temat tego złego zamieszania, mógł w końcu obudzić mnie wcześniej żeby tak od razu się nie śpieszyć tylko na spokojnie wszystko pozałatwiać, zanim jednak pojechaliśmy do szkoły szybko podskoczyliśmy do mnie do domu po zeszyt bo pani Florek nie dałaby mi spokoju.
-Kochanie tylko nie przejmuj się tym co mówił Calerian, on ma czasami takie dziwne poczucie humoru uwielbia wkurzać ludzi, którzy potem popadają przez niego na zawał, wojownicy śmierci i przeznaczenia tak niestety mają- Uśmiechnął się złapał mnie za rękę i popędziliśmy do wielkiej sali gdzie odbywał się apel.
-To ich jest jeszcze więcej??
Lecz zapadła cisza okazało się, że kiedy weszliśmy do sali wszyscy już siedzieli na miejscach a my byliśmy ostatni, jak na komendę wszyscy obrócili się w naszą stronę, ale my tylko szybko się cofnęliśmy i usiedliśmy w ostatnim rzędzie by posłuchać przynudzania naszego dyrektora i nauczycieli z drugiego rzędu...

czwartek, 10 stycznia 2013

28 Rozdział

-Zachowuj się naturalnie..
-Nie powtarzaj mi tego po raz dziesiąty! Wiem co mam robić chociaż wcale nie wiem co to i gdzie to. To byś mi powiedział a nie powtarzasz się dziesięć razy.
-Malutka zaraz zobaczysz..
Wyszliśmy z domu do jego wielkiego ogrodu gdzie była bramka do już większego lasu, było ciemno i ponuro myślałam czy naprawdę tam iść..
-Zamknij oczka i się nie przestrasz.
Wyszłam za bramę, kiedy pozwolił mi otworzyć oczy zamiast lasu, który widziałam przed chwilą widziałam komnaty, wielkie i szerokie, weszliśmy do jednej z nich raczej największej gdzie na wielkim tronie siedział stary i siwy mężczyzna, który wstał po chwili, po jego lewej stał Celerian...
-Witam panią Marcie.
-Ojcze...-Wtedy mnie naprawdę zszokowało, to pozwiedzał Patrick!
-Ty się nawet nie odzywaj Patricku z tobą sobie też porozmawiam, jakim prawem?!
-To nie tak jak myślisz, trochę się pokomplikowało z tym wszystkim i jeszcze Marcie się pojawiła. Nie miałam po prostu jak jej zaprzeczyć, jest łowczynią przygód..
-Dowiedziałem się tego dosyć niedawno jednakże wciąż nie udaje mi się uwierzyć, że on jest zjawą, najpotężniejszy wojownik..
-Ale chwilka możemy już zacząć bo hmm późno się trochę robi.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Oczywiście moje dziecko, naszą pierwszą zasadą jest nie ujawnianie niczego o naszym życiu co już złamał Patrick ale to później, jesteś jedną z nas ale jesteś zbyt młoda jeszcze. Łowczynie w przeciętnym wieku, które mieszkają już w naszym akademiku mają co najmniej osiemnaście do dwudziestu lat ty masz jeszcze piętnaście? Uprzedzę twoje pytanie i odpowiem ci dlaczego Patrick tu jest skoro myślisz, że ma siedemnaście.- Odsapnął i mówił dalej.- Ma naprawdę sto dwadzieścia dwa lata, młody jeszcze, ale trudno to poznać, w wieku osiemnastu do dwudziestu lat starzejesz się o rok dopiero po stu, nawet nie pytaj ile ja mam lat bo byś sama się zgubiła.- Zaśmiał się.
Zmierzyłam go wzrokiem wzdłuż i wszerz  a potem zerknęłam na Patricka z miną ,,Ze ile ty masz lat?". Kiedy znowu usłyszałam głos wielkiego siwego faceta oszołamiałam, widziałam tylko jeszcze jak rusza ramionami i uśmiecha się z błyskiem w oczach.
-Jeszcze się nie przedstawiłem, jestem Gerald , nauczyciel walk w akademiku jak i wódz wszystkich łowców.  Więc następną zasadą jest przestrzeganie praw ci danych musisz być przyzwyczajona  że będziesz inna od wszystkich, w akademiku jest tylko dwóch łowców przygód ale dziewczyny jeszcze nie spotkałem tak więc serdecznie cie witam.
-Ale chwila jaki znowu akademik ? Ja mam normalną szkołę.- Sama już nie wiem co miałam powiedzieć, a jakby rodzice się o tym dowiedzieli to co miałabym zrobić?
-To już twoje decyzja czy chcesz dbać o swoje życie panienko. Będziesz tracić kontrole nad swoją moce po prostu się po tygodniu rozsypiesz.. Przykro mi Marcie albo podejmiesz dobrą decyzję i wszystko wyjdzie na twoje lub no cóż...
-Ojcze! Wybacz, że podnoszę głos, ale nigdy na to nie pozwolę . - Powiedział spuścił głowę i cofnął się o parę kroków do tyłu.
-To jej wybór Patricku to zależy jak ona wybierze, podejdź do mnie proszę, będziesz miała niesamowity dar, nie zmarnuj go, jeżeli będziesz gotowa wróć do mnie,nie masz już zbyt wiele czasu lecz to ja  poprowadzę cie drogą prawdziwej wojowniczki...
***

Sorki, na serio mam problemy... Teraz już będzie regularnie..

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 27

-Ktoś ci to mówił Marc?- Powiedział i od razu wstał z fotela.- Powiedz mi proszę.
-Od niedawna nie wiem czy to tylko w moich snach czy naprawdę, ale zdarza mi widzieć zjawy, to znaczy nie wiem czy to zjawy czy duchy. Przez ostatnie dwa dni pojawiał mi się strażnik z wielkim mieczem na plecach, który się nazywał Eron... Chce się dowiedzieć więcej o moim życiu to znaczy tak mi powiedział no i na koniec powiedział do mnie ,,łowczyni przygód". Ale nie wiedziałam na początku o co tak naprawdę chodzi.
-Łowca potęgi, najsilniejszy wojownik legend.- Szepnął cicho.
-Co to znaczy ?
Zapadła cisza, brakło mu słów czy tylko się tak zamyślił ? Sama nawet nie wiedziałam co powiedzieć, patrzyłam się na niego przez cały czas wyglądał jak grecki bóg. Jego wystające kości policzkowe do tego jeszcze te jego piękne głębokie oczy, obrócił wzrok na mnie z dosyć poważną miną. Podniósł prawą brew i już wiedziałam, że albo się uśmiecham albo cała czerwienieje od razu oprzytomniałam.
-Nie spodziewaliśmy się, że jeszcze kiedyś o nim usłyszymy był to a raczej nadal jest najpotężniejszy łowca potęgi, wojownik śmierci.
-Co się z nim stało, że jest zjawą a nie normalnym człowiekiem ?
-Marcie Kochana po pierwsze to nikt tutaj nie jest normalnym człowiekiem nawet teraz ty łowczyni przygód.
W mgnieniu oka Patrick położył rękę na piersi i ukląkł przede mną, co on wyprawiał?Od razu odskoczyłam i zapytałam o co chodzi, pociągnęłam go za koszulkę żeby wstał.
-Patrick! Dlaczego przede mną klękasz?
-Jesteś potężniejszą łowczynią ode mnie, nie wypada bym nie ukląkł.- Powoli wstał i jeszcze opuścił głowę na dół.- Drugi raz mam zaszczyt poznać tak potężnego maga jak Pani.
-Hej nie wygłupiaj się!
Kiedy chciałam do niego podejść zauważyłam ten chytry uśmieszek na jego twarzy, już wiedziałam, że coś kręci. Podeszłam bliżej a to, że byłam o wiele niższa od niego mogłam się trochę schylić i już miałam dostęp do jego twarzy. W ciągu sekundy złapał mnie w talli, natarł na mnie i upadliśmy na ziemię, no zwariował! Pocałował mnie bardzo namiętnie, niekończący się pocałunek. Zaczął mnie łaskotać po żebrach, a że byłam bardzo wyczulona na tym punkcie śmiałam się i traciłam oddech, nie spodziewałam się, że może takie coś zrobić. Kiedy przestał było bardzo gorąco, turlaliśmy się po ziemi lecz kiedy chciałam wstać i odetchnąć Patrick objął mnie w talli i już leżałam pod nim.
-Wybacz, że nie mogłam ci powiedzieć, lecz jeżeli władca się dowie będę miał ostro przechlapane przez ciebie malutka.- Powiedział i zaczął mnie całować, jego ręce spoczywały na moim brzuchu jak i też na biodrach.
-Nie mam za co.- Wyszeptałam w przerwach pocałunków.- Wszystko jest dobrze, o niczym się nie dowie.
Włożył mi ręce pod koszulkę, aż zadrżałam. Zarzuciłam moje ręce na jego szyję i się odparłam wtem już siedziałam na jego kolanach przechylona lekko w jego stronę, dlaczego to musiało być aż tak przyjemne? Kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam za niego zauważyłam coś bardzo dziwnego, od razu przystanęłam to był...  Widziałam tylko jak Patrick przechyla głowę, po jego minie jednak już wiedział kto to był..
-Calerian....-Pomógł mi wstań i gwałtownie się obrócił.- Co ty tu do cholery robisz?!
Koleś, który stał przed nami również był zjawą był ogromny chyba z pół metra wyższy od Patricka, miał wielką posturę.. Mrugnęłam ale to nic nie dało to nie mógł być raczej sen bo oni normalnie rozmawiali ze sobą, czy każdy miał taka swoją zjawę czy one po prostu się pojawiają w najmniej oczekiwanych momentach?Kiedy tak się w niego wpatrywałam zauważyłam dopiero jaki był umięśniony, podobnie jak Eron miał na plecach wielki miecz ten miał dwa mniejsze. Popatrzyłam na Patricka a on popatrzył na mnie gniewnym wzrokiem i machnął ramionami co to miało oznaczać? Podeszłam do niego bliżej i schowałam się za jego plecami bałam się, że to mogę powodować ja, kiedy zerknęłam za jego pleców wielki wojownik uklęk i jego wielka ręka zbliżała się coraz bliżej mnie.
-Nie chowaj się łowczyni, przede mną nie musisz, jestem Calerian przyszedłem byś poszła ze mną do władcy oczekuję twojego przybycia...
-Ale ja...- Nie zdążyłam nic powiedzieć bo przerwał mi Patrick zasłonił mnie jeszcze bardziej plecami.
-Ona nigdzie z tobą nie pójdzie beze mnie, wiem kim jesteś nie pozwolę ci rozumiesz? Choćbym musiał o nią walczyć nie zabierzesz ją stąd samą!
-Niech będzie i tak, przyjdź więc z nią dzisiaj wieczorem, jeżeli władca jej nie zobaczy będę musiał przyjść tu jeszcze raz Patricku.
Kiedy wojownik zniknął popatrzyłam w oczy Patrickowi.
-Co się właśnie stało?- Zapytałam.
-Władca się wszystkiego dowiedział.. Nie bój się mała wszystko będzie na mnie tylko najważniejsze byś była sobą, nie udawaj przed nim bo on potrafi to rozpoznać, mów krótko i wyraźnie żadnych opowiadań.
Nic z tego nie zrozumiałam..
-Kto to jest Calerian?
-Łowca śmierci...

piątek, 4 stycznia 2013

26 Rozdział

-Mam nadzieje, że mogę liczyć na Twoją szczerość Patrick, powiedz mi wtedy na cmentarzu to były smoki prawa? Może i wcześniej nie wierzyłam ale dopiero teraz przypomniałam sobie, że miały ogromne ciemne skrzydła.
-Nie moja droga muszę cie rozczarować, to były upadłe anioły. My jesteśmy klanem zabójców tego co złe, nie żebyś myślała o mnie jakoś źle, ale musisz mi uwierzyć. Mój ojciec zginął w walce o tron upadłych, nie przeżył bo popełnił błąd, za to moja matka poświęciła swoje życie żeby uratować nas.. Nie wybaczę sobie tego nigdy i zabije wszystkich po kolei jak ich tylko znajdę!
Wściekał się, ale ja to rozumiem. Kiedy nie patrzyłam w jego stronę obróciłam się w stronę kominka, zapalił się. Szybko odskoczyła i popatrzyłam gwałtownie na Patricka, iskry wylatywał z wewnątrz nie wiedziałam nawet co powiedzieć.
-Panujemy nad potężną mocą, którą dostajemy od razu po urodzeniu z krwi rodziców, ja panuje na żywiołami, Tyler potrafi przerzucać ochronkę przed mocami upadłych, jak i ma ogromną siłę. Tyler jest stworzony do walki, jest tak nauczony.
-Jakie moce maja upadli?- Zapytałam z ciekawości.
-Zazwyczaj nie panują nad żadnymi mocami lecz zdarza się gdy upadli mają moc przewidywania przyszłości, nie wiadomo jak to robią, ale nie są silniejsi od nas. Jakbyśmy stanęli jeden na jednego z łatwością upadli giną, lecz jak są w grupie to już całkiem inna bajka bo łączą swoje moce.
-Czy ja śnie? To nie może być prawda, to tylko następny wymysł wyobraźni! A co ze smokami ?
-To już się działo wieki temu Marcie, smoki były naszym jedynym wsparciem dzięki nim tylko żyliśmy bo pomagali nam we wszystkim, nie potrafią mówić bo to by było już troch dziwne, ale potrafią wkraść ci się do głowy i przemawiać do ciebie własnymi słowami. Lecz z czasem smoki wylatywały w odległe krainy zostawały tylko te, które były najbardziej potrzebne. Zapewnię jeżelibyś pojeździła po świecie znalazłabyś nie jednego. Kiedy upadli powrócili do swych ciemnych sfer zniknęli nam z pola widzenia.- Potrząsnął głową i wziął głęboki wdech.- Nasz klan znacznie urósł w siłę tylko, że nie spodziewaliśmy się, że znowu powrócą by zniszczyć wszystkich łowców.
-Jakich łowców?
-Wszyscy z nas dzielimy się na parę grup, łowcy ciemności, chowają się w cieniach i atakują kiedy tylko zapadnie noc, kiedy wyjdą na słońce tracą potrzebną im energię do walki. Łowcy potęgi, tacy jak na przykład ja i Tyler, walczymy zawsze nie ważne czy to noc czy dzień zawsze mamy naszą potrzebną moc. Łowcy przygód, najpotężniejsi magowie ze wszystkich, jest ich bardzo mało lecz kiedy zacznie się walka potrafią zrównać wszystkich z ziemną nawet jednym ruchem ręki. Potrafią czytać w myślach, przepowiadać ruchy przeciwników, przeciągać nawet największe rzeczy na świecie nawet jednym spojrzeniem na to... Po prostu nie ma równych na tym świecie z łowcami przygód oprócz króla...
-Kim jest król?
-Tego się dowiesz w najbliższym czasie.. wspominałaś coś, że to następny wymysł wyobraźni a jaki był pierwszy ?
-Taak, czy wierzysz w zjawy ?
-To znaczy coś tam wiem na ich temat ale nigdy ich nie spotkałem, nie było okazji.
-Czy wszystko w tym świecie musi być takie porąbane?- Westchnęłam i oparłam się o oparcie jego fotela.
Patrzyłam wprost na niego, nie wiedziałam co mam więcej powiedzieć a jeżeli bym mu powiedziała, że nawiedza mnie w domu strażnik Eron to by chciał wiedzieć więcej..
-Czy to możliwe, że mogę być łowczynią przygód?
Kiedy zadałam to pytanie w salonie zapadła głucha cisza, czyżby to mogła być prawda? Kiedy księżyc pojawiał się na niebie, wszystko stawało się rzeczywistością, wszystko stawało się prawdą...

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 25

29 Październik 2012 Poniedziałek 15:00

Szkoła minęła bardzo szybko poza tym, że  musiałam siedzieć na lunchu w kozie bo Zach chciał mi pokazać coś ciekawego co tak naprawdę nie było ciekawe bo jedyne co widzieliśmy to wybuch w sali chemicznej. Kiedy wychodziłam ze szkoły czekał już tam na mnie Lucas przy aucie, obróciłam się jeszcze tylko na chwile i zauważyłam jak Patrick znowu stoi oparty o maskę swojego samochodu, no i na co on czekał? Torbę rzuciłam pod nogi i twardo się oparłam kiedy się obróciłam zobaczyłam nade mną śliniącą się głowę  co do cholery...? Gwałtownie oparłam się prawie plecami o przednią szybę.
-Spokojnie Kochana to pies mojej ciotki obiecałem, że zawiozę go do weterynarza i właśnie wracam, nie ma co się go bać to pieszczoch, prawda misiek?- Powiedział i pogłaskał go po wielkim łebku.
-Jasne dzięki, że mnie uprzedziłeś wiesz?! Nie wiedziałam, że jakiś śliniak będzie mi się ślinił na głowę.
Nadal siedziałam prawie na szybie, nie miałam zamiaru tam siedzieć, no oszalał. Kiedy wreszcie dojechaliśmy na miejsce Lucas powiedział, że mam się iść przebrać i będzie czekał na mnie w aucie, w końcu powiedział, że mogę z nim jechać. Odwieźć za to z powrotem ma mnie Patrick bo powiedział, że to może potrwać ale nadal nie mogło mi wyjść to z głowy jak mi powiedział, że czuł to samo co ja. Ale przecież ja nic przed nim nie ukrywałam. Kiedy już się przebrałam w cieplejsze ciuchy bo zaczęło padać szybko zleciałam na dół, ale kiedy wychodziłam z domu zatrzymał mnie Will.
-Słuchaj Marc wychodzę z domu na długo, może mnie nie być do północy.
-Gdzie znowu wychodzisz Will?- Nawet na niego nie parzyłam, dobrze wiedział, że się trochę śpieszę ale i tak nie przestawał mówić. Chociaż trochę mnie to zainteresowało.
-Do kolegów, muszę coś załatwić.
-Jasne mnie też długo nie będzie więc jak coś o dwudziestej czwartej w domu.
Pożegnałam się ubrałam buty i pobiegłam w deszczu do auta Lucasa. Teraz to już przynajmniej mogłam normalnie usiąść bo dowiedziałam się, że jego ciotka mieszka tylko kilka domów niedaleko mnie i odwiózł psa do niej szybko .
-To jak piękna, pewnie na żaden obiad nie masz czasu? Widać nasze plany szlag trafił.
-Spokojnie Lucas, zdążę na kolacje, przyjadę do ciebie więc bądź w domku.- Powiedziałam i obróciłam się w stronę szyby.
Widziałam tylko pochmurne niebo i krople deszczu spływające po szybie. Zastanawiałam się o co chodzi z tą łowczynią przygód... Czy dzisiaj tez spotkam tego strażnika jak mu tam Ahh Erona, nie wiedziałam, że można w ogóle sobie coś takiego wyobrażać a do tego jeszcze żeby byłoby to prawdziwe.
-Hej Marcie nie zasypiaj dwie minuty i jesteśmy.
Nawet nie zauważyłam a minęliśmy już cała  drogę.
-Spokojnie nie zasypiam tylko się zamyśliłam, jak myślisz Lucas co on może mi więcej powiedzieć o smokach?
-Nie znam się malutka na tym, to już musisz mu zaufać nie mi więc szybko wracaj dobrze? Będę czekał u mnie w domu masz wrócić przez północą.
Kiedy wyszłam z samochodu i podeszłam na schody obróciłam się jeszcze szybko i posłałam uśmiech Lucasowi, który właśnie wyjeżdżał z podjazdu domu Patricka. Zapukałam do drzwi i od razu otwarł mi Tyler, który był ubrany w niebieską koszulkę z napisem i miał ciemne spodenki do kolan.
-Witaj Marcie, jak ci minął dzień?- Przywitał mnie ciepło.
-Cześć Tyler a dobrze dziękuję a u Ciebie?
-Właściwie to nie narzekam, no nic zapraszam do salonu, Patrick na ciebie czeka.
Powiedział i poprowadził mnie za sobą do salonu. Coś mi się zdawało, że to wszystko za szybko się działo, kiedy weszłam za drzwi zauważyłam Patricka wpatrującego się w telewizor na jakiś horror, kiedy zrobiłam krok do przodu zatrzymał film i wstał.
-Witaj Marcie.- Czy wszyscy z ich rodziny byli tak dobrze wychowani ?- Może pójdziemy na górę?
-Hej Patrick, myślałam żeby lepiej zostać tutaj.
-Jeżeli tak wolisz to zapraszam.- Powiedział i wskazał mi miejsce obok siebie.
Wyprostowałam się na wygodnym fotelu i rozejrzałam się po całym salonie, wszędzie wisiały obrazy starych twarzy jak i mistycznych stworzeń.
-Chciałabym się dowiedzieć co znaczy łowczyni przygód.
-Była kiedyś dziewczyna, bardzo odważna i uwielbiała przygody, ale to nie takie normalne, nazywała się Lucy i miała potężną moc władania nad żywiołami... Właściwie to do czego to?
-Wpadło mi do głowy i nie wiedziałam o co chodzi. Skąd wiesz tak dużo ?
-Mój pradziadek opowiadał o takich rzeczach mojemu ojcu, który z kolei powiedział wszystko mi plus jeszcze zostawił sporo opowiadań z dawnych czasów. Nie mam pojęcia jak mu się to udawało pisać takie rzeczy, ale co ja na to poradzę.- Uśmiechnął się do mnie i oparł się brodą na dłoniach.
                                   ***

środa, 2 stycznia 2013

24 Rozdział

-Tak więc co miałabym Ci powiedzieć?- Może i udawałam, że wszystko jest dobrze ale tak na prawdę w środku wszystko we mnie drżało.. Nie chciałam mu nic mówić ale nie miałam innego wyjścia.
-Ty mi nic nie musisz mówić, wystarczy, że pobędę w tym domu przez dłuższy czas.
-No chyba zwariowałeś! Jesteś jakąś przeklętą zjawą i to jeszcze chcesz zostawać w moim domu, jak najszybciej stąd wyparuj!
-Marcie spokojnie, nikt inny poza tobą mnie nie zobaczy... To ty jesteś łowczynią przygód.
W tym momencie zjawa wyparowała, następna zagadka? Nawet o tym nie myślałam bo momentalnie usnęłam...

29 Października 2012 Poniedziałek 06:30
Wstałam o wiele wcześniej zdążyłam się już wykąpać, umyć zęby i zjeść śniadanie. Właśnie szkoła się zbliżała... Usłyszałam głośny klakson samochodu, dosyć głośny i od razu go rozpoznałam, kiedy zabrałam torbę  otworzyłam drzwi, koło srebrnego Audi stał Lucas. Czyżby znowu ?
-Witaj skarbie.- Powiedział kiedy już byłam blisko niego.
-Hej Lucas, powiesz mi co tutaj robisz? Nie słyszałam żebyś mówił mi coś o podwózce do szkoły.
Chwila namysłu, kiedy zobaczyłam jego niesamowitą minę już wiedziałam co się kroi, nie chciał żebym wpadła na Patricka..
-Dokła..
I przerwał, o co tu chodzi?
-Co??- Na prawdę potrafił czytać mi w myślach? Nie, nie to jest raczej trochę nie możliwe, lub też może zaczął zdanie i go nie skończył?
-Chciałem powiedzieć, dokładnie to przyjechałem dlatego, że mi się strasznie nudziło w domu.
-Nie ściemniaj bo dostaniesz kopa, nigdy tego nie robiłeś a teraz tak po prostu chce ci się stawać o szóstej rano i odwozić mnie do szkoły?
-No przepraszam panienko, ale zbliża się już siódma a jak mniemam to lekcje masz na siódmą piętnaście, więc albo jedziemy i się nie spóźniamy albo też stoimy i czekamy aż minie ci pierwsza lekcja.
Powiedział to i oparł sie o maskę samochodu, kurde..
-Dobra cwaniaczku odpalaj auto i mnie już nie denerwuj.
Jechaliśmy rozmawiając co dzisiaj robimy, dowiedziałam się, że chce mnie zabrać gdzieś na spacer żebym mogła się choć trochę odstresować, potem wracamy do domu i odpoczywamy przy koli z lodem i pizzy.. Ale chwila, obróciłam się w jego stronę gwałtownie.
-Ja przecież dzisiaj spotykam się z Patrickiem! Czy możemy odłożyć plany na wieczór?- Uśmiechnęłam się szczerze.
-Że co ty dzisiaj robisz?- Spojrzał na mnie nie zbyt miłym wzrokiem.- Czemu chcesz tam znowu jechać Marc? Chcesz żeby znowu ci coś zrobił do cholery, jeżeli jeszcze raz będziesz przez niego płakać to go zabije rozumiesz?
-Jadę by się dowiedzieć czegoś czego mi nie powiedział wcześniej, wczoraj kiedy przyjechał oddać mi telefon powiedział, że musimy się spotkać dzisiaj po południu.
-Czego się dowiedzieć?
Ale nie odpowiedziałam już, nie miałam zamiaru mu wszystkiego tłumaczyć chociaż pewnie dobrze wiedział o co chodzi. Właśnie wjeżdżaliśmy na parking szkoły, na samym początku dostrzegłam białego mercedesa, przy którym stał Patrick ubrany w luźna białą koszulkę i  ciemne dżinsy. Włosy miał ułożone na żelu  a ręce skrzyżowane na piersi. Popatrzyłam na zegarek w aucie była już siódma pięć, miałam zaledwie dziesięć minut do dzwonka. Wysiadłam z auta podeszłam do Lucasa, który już stał przed maską i się z nim pożegnałam.
-Przyjadę po ciebie punkt piętnasta mała trzymaj się.- I od razu mnie  przytulił.
-Dobrze, do później.- Pomachałam mu i poszłam w stronę szkoły.
Chciałam go ominąć ale niestety mi się to nie udało nie to, że on mi zagrodził przejście czy coś bo nadal stał przy swoim aucie tylko ja do niego podeszłam. Nie wiem jakim cudem ale zawsze mnie tak przyciągał jak magnez nawet kiedy byłam wkurzona.
-Witaj Marcie.- Przywitał się i od razu stanął na wprost mnie.
-Cześć Patrick.
-Ten koleś, który cię odwiózł to ten Lucas czyż nie? Nie to żebym go znał osobiście ale sporo o nim słyszałem..
-Powiedz mi Patrick czemu ty tu jesteś? Dlaczego akurat przeprowadziłeś się do tego miasta i dlaczego wybrałeś mnie bo tego chyba raczej nigdy nie zrozumiem. Wiem, że nie jesteś tak jak inni faceci, którzy pragną tylko jednego, powiedz mi tylko kim jesteś.
-Jeżeli już teraz zaczęliśmy prawdziwie szczerą odpowiedz powiem ci, że jestem czarnym łowcą. Poszukuję to co jest jak najbardziej złe i to niszczę, upadłe anioły są najgroźniejszym celem, przyjechałem tutaj po to by je wyniszczyć wraz z moim bratem ale napotkałem ciebie, kiedy wszystko się zaczęło moje życie się zmieniło. Jestem pół człowiekiem pół łowcą, jeżeli to chciałaś wiedzieć było się zdobyć o moje zaufanie.
-Ale czekaj...  Czarny łowca, upadłe anioły.. nic z tego nie rozumiem! Pytałam cię wcześniej kim jesteś, nie odpowiedziałeś mi, więc dlaczego?
-Zawsze to chciałaś tylko wiedzieć tak sobie nie ufając mi lecz teraz jest inaczej.
Zamrugałam parę razu, musiałam to sobie wszystko przemyśleć... Kiedy po chwili zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcje, wszyscy zlatywali się do szkoły nawet biegnąc, pierwsza lekcja Biologia gdzie siedziałam również z nim, przesiadł się do mnie obok.
-Marcie proszę wybacz mi za wtedy...- Powiedział kiedy jeszcze nie było nauczycielki w klasie, pani Florek nigdy się nie spóźniała czyżby coś się stało? Obróciłam się w jego stronę.
-Słuchaj Patrick ja na prawdę nie mam ci czego wybaczać, zrobiłeś co do ciebie należało, chociaż nadal nic nie wiem o smokach, upadłych aniołach ani nawet o tobie! Czy pomyślałeś chociaż raz jak ja się czuję??
-Nawet więcej razy niż to możesz sobie wyobrazić Marcie...