niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 15



Z dala zauważyłam Deana z Mattem nie wiedziałam co robić czy uciekać przed nimi do środka czy zostać i zobaczyć co zrobią. Kiedy chciałam wstać i iść do środka Zach złapał mnie za rękę i nie pozwalał mi nawet wstać.
-Nie martw się, nie powinni ci nic zrobić jeżeli jesteś ze mną nic ci nie grozi. Usiądź koło mnie i nie bój się bo te paskudy to wyczują z odległości kilometra.
-Czemu chcesz mnie chronić?
-Bo wiem, że jesteś bezbronna Marcie zaufaj mi w tym ale ja wiem, co oni zrobili Sara mi wszystko wypaplała więc postaram się dopilnować by trzymali się daleko od ciebie dobrze?
-Dobrze.- Powiedziałam i od razu przyciągnął mnie do siebie. 
Mocno mnie przytulił, miałam się odsunąć? Pomyślałam ale od razu odepchnęłam tę myśl od siebie, w jego ramionach było mi tak ciepło, że nie miałam ochoty go odsuwać od siebie tylko też przytulić. Uśmiechnęłam się do siebie i szepnęłam mu do ucha.
-Dziękuję Zach. Przynajmniej ty potrafisz sprawić by mój dzień ze złego zmienił się w bardzo przyjemny.
-Nie dziękuj mi kochana, po prostu bądź.
-Mam być? Co to znaczy?
Oderwał mnie od swojego ramienia i popatrzył mi prosto w oczy.
-Słuchaj Marc, od pierwszego spotkania kiedy cie zobaczyłem w mojej grupie myślałem, że zwariuję rozumiesz? Nie wiedziałem co ze sobą zrobić dlatego zagadałem do ciebie chciałem mieć tak jakby tylko dla siebie ale potem wciął się Fenix i tyle z tego. Patrzyłem na to jak wpadłaś na niego po tym jak poszłaś na matematykę...
-Zach czy ty nazwałeś Patricka Fenix? Albo mi się przesłyszało albo na prawdę tak powiedziałeś.
-Musiałem się przejęzyczyć piękna, trochę zimno a dochodzi dwudziesta trzecia, może pójdziemy się napić ponczu?
-Jasne czemu nie.- Powiedziałam i poszliśmy do środka.
Zach złapał mnie za rękę i poczułam, że nie jest tak ciepła jak u przeciętnego człowieka jest po prostu zimna. Jego skóra była cała zimna.
Po godzinie tańca już się rozgrzaliśmy i znowu zobaczyłam Patricka zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego Zach nazwał go Fenixem, tysiące myśli w tej chwili przenikało moje myśli i jeszcze ten huk kiedy tak dziwnie odsunęło mnie od Zacha przed zakończeniem piosenki i zniknięcie Patricka... Musiałam wyjść musiałam jechać do domu i znaleźć Sarę ale nigdzie jej nie było. Przeprosiłam go na chwile i wyszłam do łazienki, oparłam się rękami o umywalkę i patrzyłam na swoją wymalowaną twarz i czerwone od pudru policzki, wyglądałam jak barbie.
Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki i zauważyłam Sarę tańczącą z Zachiem, nie chciałam im przeszkadzać to wyszłam na zewnątrz, widziałam tylko parę osób tańczących na werandzie więc usiadłam na murku gdzie jeszcze niedawno siedziałam z Zachiem. Obróciłam się w ciemności i nagle zauważyłam poruszającą się ciemną plamę z dala na górce. Faktycznie tam coś było ale bałam tam iść sama zobaczyć co to jest. Nie odważyłam się tam iść ale patrzyłam się cały czas w dal, coś tam faktycznie było! Wstałam i szłam w tamtą stronę, byłam coraz bliżej tej górki ale teraz nic nie dostrzegłam, nic nie latało, nikt tam nie chodził więc podeszłam jeszcze bliżej jakby coś mnie zahipnotyzowało. Weszłam na pół górki i nagle coś zaszeleściło przestraszyłam się, to coś było niedaleko mnie może nawet gdzieś koło mnie. Odczuwałam tylko czyjeś ciało nie wiem jak ale po prostu to wiedziałam, ktoś chodził po tej górce jakiś włóczęga albo złodziej, bałam się, że mogę dostać czymś w głowę i zostanę porwana bo to było dosyć już daleko od imprezy. Weszłam na samą górę i wtedy dopiero dostrzegłam, że to jest cmentarz.  
Nagle coś chrupnęło i upadłam na ziemię nie wiem jakim cudem, nie doznałam żadnego urazu niczym nie dostałam i nic mnie nie bolało, wstałam z ziemi i się otrzepałam po co ja tu w ogóle wchodziła? Mogłam równie dobrze zostać na imprezie pewnie Sara z Zachiem już się o mnie martwią a ja się błąkałam po cmentarzu. W oddali koło grobów zauważyłam coś latającego tak jakby małe czarne chmurki to pewnie je musiałam zobaczyć z dołu, chciałam podejść bliżej ale straciłam równowagę. Podobnie jakby ktoś mnie pociągnął za bolerko i pobiegłam w dół żeby przypadkiem nie poturlać się po brudnej ziemi. Nie dość, że złamałam sobie szpilkę i nie mogłam chodzić to jeszcze upadłam na kolana i rozdarłam sobie rajstopy. Musiałam czym prędzej wracać do domu.
Zauważyłam już auto Sary, podeszłam do niego i oparłam się o maskę. Nie miałam telefonu bo torebkę zostawiłam w aucie więc nie mogłam zadzwonić by wracała do domu, wyglądałam jak siódme nieszczęście i chciałam wracać do domu i wziąć gorącą kąpiel ale nie mogłam bo moja przyjaciółka dobrze się bawiła z moim przyjacielem.
-Dobry wieczór kopciuszku.- Usłyszałam głos Patrick.- Gdzie twój królewicz?
Obróciłam się i zauważyłam na jego twarzy chytry uśmieszek. Ale nie zbyt się cieszył gdy mnie zauważył.
-Idź stąd proszę cie....
-Zauważyłem, jak szłaś na cmentarz co cie tam zwabiło?
-Co cie to obchodzi ?
-Rozumiem chcesz się mnie pozbyć dobrze, nie chce ci nic mówić ale twój chłoptaś jak widziałem dobrze się bawił z twoja przyjaciółką.
-A co zazdrosny jesteś?
-Nie ja tylko mówię królewno.
-Po pierwsze nie mów na mnie tak bo nie jestem żadną królewna ,po drugie jeżeli byś mógł to odejdź gdzieś daleko a po trzecie nie wtrącaj się w moje życie jeżeli możesz.
-No wybacz ale to nie ja złamałem szpilkę biegnąc z górki i to nie ja upadłem na kolana tylko ty kochana. Mogę cie podwieźć do domu jeżeli chcesz.
Popatrzyłam na niego i zobaczyłam w jego oczach troskę, może i było w nim coś takiego uroczego ale nie ufałam mu, podpadł mi na samym początku no po prostu nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Ale te jego śliczne żółte oczy po prostu prosiły.
-Nie mogę, czekam na przyjaciółkę będzie się o mnie martwiła i się wkurzy.
-Zostaw wiadomość na poczcie. Albo napisz karteczkę i umieść pod wycieraczką.
-Nie ma takiej opcji.
-W takim razie ja się nie będę prosił do zobaczenia w poniedziałek na matematyce królewno.
Zmierzyłam go zimnym wzrokiem i patrzyłam jak odchodzi nawet się nie obrócił chyba czuł na swoich plecach mój wzrok. Nie mogłam wytrzymać robiło mi się zimno w końcu byłam w krótkiej sukience, potarganych rajstopach w krótkim bolerku, minęło następne dwadzieścia minut i postanowiłam iść usiąść na murku widziałam w oddali Patricka z dwoma innymi kolesiami nie odważyłabym się tam podejść ale to była nagła sytuacja. Jak mogłam spaść tak nisko i iść poprosić o podwózkę do domu? Dobra a może raczej nie powinnam iść? Wyglądałam masakryczne w ogóle się zdziwiłam, że jak zrobiłam parę kroków w jego stronę to się obrócił. No nie co ja robiłam najlepszego? Dobra a teraz tylko opanować oddech i normalnie rozmawiać.
-Tak długo zwlekałaś ?-Odezwał się i zatrzymał na pół kroku ode mnie.
-Mógłbyś podwieźć mnie do domu ?
-Hmm no wiesz... Idź do auta zaraz przyjdę.
Byłam w drodze do jego auta najpiew musiałam go poszukać co nie było takie łatwe ale zajęło mi to tylko około minuty, czarne BMW stało prawie na końcu ulicy dobrze, że przynajmniej wiedziałam jak wyglądało jego auto. Stała koło samochodu nawet nie minute a dostrzegłam jak w moją stronę szła jakaś czarna postać, tak to zdecydowanie był Patrick, jak zauważyłam nosił tylko czarne i białe rzeczy.
-No to jak księżniczko do domu ?
-Tak ale proszę szybko.
Chwila namysłu.
-Ale zastanawiam się czemu nie wsiadłaś, samochód był otwarty przez cały czas, jadłaś coś ?
-Śniadanie i przekąski na imprezie a skąd to pytanie?
-Możemy w każdej chwili skoczyć do baru zjeść kolacje prawdę powiedziawszy też trochę zgłodniałem od rana praktycznie nic nie zjadłem co ty na to?
Zamyśliłam się na chwile i pomyślałam po co ja miałabym z nim jechać w końcu mogę też zjeść kolacje w domu, rodzice pewnie śpią to będę miała wolną kuchnie. Powiedziałam, że można ale lepiej jak zjem w domu ale się upierał, nie mogłam odciągnąć jednak myśli od tego co się działo na cmentarzu, tam po prostu coś latało. Nie mogło mi się wydawać bo widziałam to na własne oczy i do tego jeszcze ten upadek przecież stałam na równej drodze fakty chciałam tam podejść ale za bardzo się bałam. Następnie jeszcze Patrick i te odciągnięcie od Zacha może powinnam się go zapytać co się stało. Kiedy siedzieliśmy już w barze postanowiłam go trochę wypytać ta ten temat tylko jak by tu zacząć?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz