Z dala zauważyłam Deana z Mattem nie wiedziałam co robić czy
uciekać przed nimi do środka czy zostać i zobaczyć co zrobią.
Kiedy chciałam wstać i iść do środka Zach złapał mnie za rękę i nie pozwalał mi nawet wstać.
-Nie
martw się, nie powinni ci nic zrobić jeżeli jesteś ze mną nic ci
nie grozi. Usiądź koło mnie i nie bój się bo te paskudy to
wyczują z odległości kilometra.
-Czemu
chcesz mnie chronić?
-Bo
wiem, że jesteś bezbronna Marcie zaufaj mi w tym ale ja wiem, co oni
zrobili Sara mi wszystko wypaplała więc postaram się dopilnować
by trzymali się daleko od ciebie dobrze?
-Dobrze.-
Powiedziałam i od razu przyciągnął mnie do siebie.
Mocno
mnie przytulił, miałam się odsunąć? Pomyślałam ale od razu
odepchnęłam tę myśl od siebie, w jego ramionach było mi tak
ciepło, że nie miałam ochoty go odsuwać od siebie tylko też
przytulić. Uśmiechnęłam się do siebie i szepnęłam mu do ucha.
-Dziękuję
Zach. Przynajmniej ty potrafisz sprawić by mój dzień ze złego
zmienił się w bardzo przyjemny.
-Nie
dziękuj mi kochana, po prostu bądź.
-Mam
być? Co to znaczy?
Oderwał
mnie od swojego ramienia i popatrzył mi prosto w oczy.
-Słuchaj
Marc, od pierwszego spotkania kiedy cie zobaczyłem w mojej grupie
myślałem, że zwariuję rozumiesz? Nie wiedziałem co ze sobą
zrobić dlatego zagadałem do ciebie chciałem mieć tak jakby tylko
dla siebie ale potem wciął się Fenix i tyle z tego. Patrzyłem na
to jak wpadłaś na niego po tym jak poszłaś na matematykę...
-Zach
czy ty nazwałeś Patricka Fenix? Albo mi się przesłyszało albo na
prawdę tak powiedziałeś.
-Musiałem
się przejęzyczyć piękna, trochę zimno a dochodzi dwudziesta
trzecia, może pójdziemy się napić ponczu?
-Jasne
czemu nie.- Powiedziałam i poszliśmy do środka.
Zach
złapał mnie za rękę i poczułam, że nie jest tak ciepła jak u
przeciętnego człowieka jest po prostu zimna. Jego skóra była cała
zimna.
Po
godzinie tańca już się rozgrzaliśmy i znowu zobaczyłam Patricka zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego Zach nazwał go Fenixem,
tysiące myśli w tej chwili przenikało moje myśli i jeszcze ten
huk kiedy tak dziwnie odsunęło mnie od Zacha przed zakończeniem
piosenki i zniknięcie Patricka... Musiałam wyjść musiałam jechać
do domu i znaleźć Sarę ale nigdzie jej nie było. Przeprosiłam go
na chwile i wyszłam do łazienki, oparłam się rękami o umywalkę
i patrzyłam na swoją wymalowaną twarz i czerwone od pudru
policzki, wyglądałam jak barbie.
Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki i
zauważyłam Sarę tańczącą z Zachiem, nie chciałam im
przeszkadzać to wyszłam na zewnątrz, widziałam tylko parę osób
tańczących na werandzie więc usiadłam na murku gdzie jeszcze
niedawno siedziałam z Zachiem. Obróciłam się w ciemności i nagle
zauważyłam poruszającą się ciemną plamę z dala na górce.
Faktycznie tam coś było ale bałam tam iść sama zobaczyć co to
jest. Nie odważyłam się tam iść ale patrzyłam się cały czas w
dal, coś tam faktycznie było! Wstałam i szłam w tamtą stronę,
byłam coraz bliżej tej górki ale teraz nic nie dostrzegłam, nic
nie latało, nikt tam nie chodził więc podeszłam jeszcze bliżej
jakby coś mnie zahipnotyzowało. Weszłam na pół górki i nagle
coś zaszeleściło przestraszyłam się, to coś było niedaleko
mnie może nawet gdzieś koło mnie. Odczuwałam tylko czyjeś ciało
nie wiem jak ale po prostu to wiedziałam, ktoś chodził po tej
górce jakiś włóczęga albo złodziej, bałam się, że mogę
dostać czymś w głowę i zostanę porwana bo to było dosyć już
daleko od imprezy. Weszłam na samą górę i wtedy dopiero
dostrzegłam, że to jest cmentarz.
Nagle
coś chrupnęło i upadłam na ziemię nie wiem jakim cudem, nie
doznałam żadnego urazu niczym nie dostałam i nic mnie nie bolało,
wstałam z ziemi i się otrzepałam po co ja tu w ogóle wchodziła?
Mogłam równie dobrze zostać na imprezie pewnie Sara z Zachiem już
się o mnie martwią a ja się błąkałam po cmentarzu. W oddali
koło grobów zauważyłam coś latającego tak jakby małe czarne
chmurki to pewnie je musiałam zobaczyć z dołu, chciałam podejść
bliżej ale straciłam równowagę. Podobnie jakby ktoś mnie
pociągnął za bolerko i pobiegłam w dół żeby przypadkiem nie
poturlać się po brudnej ziemi. Nie dość, że złamałam sobie
szpilkę i nie mogłam chodzić to jeszcze upadłam na kolana i
rozdarłam sobie rajstopy. Musiałam czym prędzej wracać do domu.
Zauważyłam
już auto Sary, podeszłam do niego i oparłam się o maskę. Nie
miałam telefonu bo torebkę zostawiłam w aucie więc nie mogłam
zadzwonić by wracała do domu, wyglądałam jak siódme nieszczęście
i chciałam wracać do domu i wziąć gorącą kąpiel ale nie mogłam
bo moja przyjaciółka dobrze się bawiła z moim przyjacielem.
-Dobry
wieczór kopciuszku.- Usłyszałam głos Patrick.- Gdzie twój
królewicz?
Obróciłam
się i zauważyłam na jego twarzy chytry uśmieszek. Ale nie zbyt
się cieszył gdy mnie zauważył.
-Idź
stąd proszę cie....
-Zauważyłem,
jak szłaś na cmentarz co cie tam zwabiło?
-Co
cie to obchodzi ?
-Rozumiem chcesz się mnie pozbyć dobrze, nie chce ci nic mówić ale twój
chłoptaś jak widziałem dobrze się bawił z twoja przyjaciółką.
-A
co zazdrosny jesteś?
-Nie
ja tylko mówię królewno.
-Po
pierwsze nie mów na mnie tak bo nie jestem żadną królewna ,po
drugie jeżeli byś mógł to odejdź gdzieś daleko a po trzecie nie
wtrącaj się w moje życie jeżeli możesz.
-No
wybacz ale to nie ja złamałem szpilkę biegnąc z górki i to nie
ja upadłem na kolana tylko ty kochana. Mogę cie podwieźć do domu
jeżeli chcesz.
Popatrzyłam
na niego i zobaczyłam w jego oczach troskę, może i było w nim coś
takiego uroczego ale nie ufałam mu, podpadł mi na samym początku
no po prostu nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Ale te jego
śliczne żółte oczy po prostu prosiły.
-Nie
mogę, czekam na przyjaciółkę będzie się o mnie martwiła i się
wkurzy.
-Zostaw
wiadomość na poczcie. Albo napisz karteczkę i umieść pod
wycieraczką.
-Nie
ma takiej opcji.
-W
takim razie ja się nie będę prosił do zobaczenia w poniedziałek
na matematyce królewno.
Zmierzyłam
go zimnym wzrokiem i patrzyłam jak odchodzi nawet się nie obrócił
chyba czuł na swoich plecach mój wzrok. Nie mogłam wytrzymać
robiło mi się zimno w końcu byłam w krótkiej sukience,
potarganych rajstopach w krótkim bolerku, minęło następne
dwadzieścia minut i postanowiłam iść usiąść na murku widziałam
w oddali Patricka z dwoma innymi kolesiami nie odważyłabym się tam
podejść ale to była nagła sytuacja. Jak mogłam spaść tak nisko
i iść poprosić o podwózkę do domu? Dobra a może raczej nie
powinnam iść? Wyglądałam masakryczne w ogóle się zdziwiłam, że
jak zrobiłam parę kroków w jego stronę to się obrócił. No nie
co ja robiłam najlepszego? Dobra a teraz tylko opanować oddech i
normalnie rozmawiać.
-Tak
długo zwlekałaś ?-Odezwał się i zatrzymał na pół kroku ode
mnie.
-Mógłbyś
podwieźć mnie do domu ?
-Hmm
no wiesz... Idź do auta zaraz przyjdę.
Byłam
w drodze do jego auta najpiew musiałam go poszukać co nie było
takie łatwe ale zajęło mi to tylko około minuty, czarne BMW stało
prawie na końcu ulicy dobrze, że przynajmniej wiedziałam jak
wyglądało jego auto. Stała koło samochodu nawet nie minute a
dostrzegłam jak w moją stronę szła jakaś czarna postać, tak to
zdecydowanie był Patrick, jak zauważyłam nosił tylko czarne i białe
rzeczy.
-No
to jak księżniczko do domu ?
-Tak
ale proszę szybko.
Chwila
namysłu.
-Ale
zastanawiam się czemu nie wsiadłaś, samochód był otwarty przez
cały czas, jadłaś coś ?
-Śniadanie
i przekąski na imprezie a skąd to pytanie?
-Możemy
w każdej chwili skoczyć do baru zjeść kolacje prawdę
powiedziawszy też trochę zgłodniałem od rana praktycznie nic nie
zjadłem co ty na to?
Zamyśliłam
się na chwile i pomyślałam po co ja miałabym z nim jechać w
końcu mogę też zjeść kolacje w domu, rodzice pewnie śpią to
będę miała wolną kuchnie. Powiedziałam, że można ale lepiej
jak zjem w domu ale się upierał, nie mogłam odciągnąć jednak
myśli od tego co się działo na cmentarzu, tam po prostu coś
latało. Nie mogło mi się wydawać bo widziałam to na własne oczy
i do tego jeszcze ten upadek przecież stałam na równej drodze
fakty chciałam tam podejść ale za bardzo się bałam. Następnie
jeszcze Patrick i te odciągnięcie od Zacha może powinnam się go
zapytać co się stało. Kiedy siedzieliśmy już w barze
postanowiłam go trochę wypytać ta ten temat tylko jak by tu
zacząć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz