czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 40

Nie wiedziałam co mam zrobić, to prawda kochałam Patricka, ale nie ufałam mu tak bardzo jak Lucasowi, kiedy wreszcie miałam podjąć decyzje między dwoma chłopakami, na których mi bardzo zależało, koło nas zjawił się smok niebios z bliźniaczkami i prawdopodobnie Sam bo z jego pleców wyłaniały się piękne potężne skrzydła, które po chwili zniknęły.
-Co tu się dzieje? Trening miał się zaczynać pięć minut temu.- Powiedział Tony a jego oczy zaiskrzyły jasnym błękitem, widać było, że nie był zbytnio zadowolony z naszego spóźnienia.
-To nie powód by od razu nasz szukać.- Odwarknął Lucas i zrobił krok przede mnie, jak to niedawno robił jeszcze Patrick.
-Nie ważne, zapraszam Marcie White na pole treningowe, a ty jeżeli chcesz możesz popatrzeć z daleka.
Po tych słowach Lucas złapał mnie za rękę i poprowadził za nimi, jak wiem zapewnię nie oddał by mnie im, tylko zastanawiało mnie czego oni mają zamiar mnie nauczyć, potrafiłam kontrolować tylko powietrze więc potrzebowałabym mi tylko Łowczyni Przygód... Kiedy dotarliśmy na wielkie pole za lasem, czekał tam już Patrick z złowrogim wzrokiem wpatrzonym z Lucasa i nasze złączone ręce. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale nie robiłam tego na złość. Stałam na polanie razem już z Tonym, Samem, Erin i Kayla, pierwszy na przód wystąpił Tony, smok, którego już widziałam a ciarki same przechodziły mi po ciele kiedy wyobraziłam sobie jak się przemienia.
-Pokaż mi co potrafisz.
-Mam Cie uderzyć? Nie potrafię jeszcze kontrolować własnej mocy, nie wiem jak jej używać dlatego właśnie przydzielono mi was...- Powiedziałam i spuściłam głowę do dołu.
-To oczywiste, ale możesz spróbować wszystkiego, ale myśl tym.- Powiedział i wskazał na moją głowę.
Wziął moje ręce skrzyżował w nadgarstkach przede mną a dłonie skierował na siebie, kiedy uderzyła we mnie wielka fala mocy a jednocześnie emocji w czasie gdy mnie dotykał,poczułam wiatr, który wił się na około mnie. Przyparłam w takim samym układzie dłonie do mojej klatki piersiowej i z szybkością je oddaliłam do jego klaki. Zauważyłam tylko szybki niebieski strumień prawdopodobnie mojej mocy a Tony stał pięć metrów dalej z jedną nogą z tyłu podparty by nie upaść, prawie uklęk lecz w ciągu następnej sekundy znalazł się na przeciwko mnie, chwycił mnie za gardło i podparł pod drzewo.
-Co byś zrobiła w takim przypadku?
Uścisk nie był tak silny więc złapałam go za rękę zamknęłam oczy i odnalazłam w dość szybkim czasie moje źródło energii, wielka kula powietrza wynurzała się z mojego ciała. Położyłam drugą rękę na jego klatce piersiowej i kula wyparowała dokładnie w to miejsce, po chwili Tony leżał jakieś dziesięć metrów dalej pod drzewem. Usłyszałam tylko z daleka, że dobra robota, ale zanim się obejrzałam leżałam na ziemi z przygniecionymi rękami do ziemi od Tonego rękami a jego twarz była zaledwie centymetr od mojej. Nie miałam rąk ani nawet nóg żeby go odepchnąć, co miałam zrobić w takiej sytuacji.
-No myśl maleńka... Pomyśl teraz sercem nie głową, pomyśl, że gdzieś tam jest Twój ukochany a chcesz go uratować, wolisz się poddać czy walczyć?
Pomyślałam, jakby tak było na prawdę... Otwarłam mocno oczy a z nich wydobył się jasny blask, wystarczyłoby, że moja złość wpłynęła w moje serce, a nikt mnie nie powstrzyma. Jedna ręką przetarł oczy więc miałam szanse, zebrałam całą mocy w jedną rękę i sekundę później leżał obok mnie a nie na mnie, skrzyżowałam ręce w nadgarstkach nad moją głową i zanim do mnie doleciał uderzyłam go piorunem, nie mogłam w to uwierzyć, jakby piorun wydobył się z moich rąk a Tony leżał jeszcze dalej, czy to już koniec? Byłam już zmęczona, dyszałam jakbym przebiegła sto kilometrów, ale nie miałam zamiaru oblać tego egzaminu, kiedy Tony wstał miałam już w niego skierowane ręce, lecz ku mojego zdziwienia on przemienił się w smoka.... Mierzył jakieś więcej niż dziesięć metrów, był cały biały a z jego paszczy wydobywał się niebieski ogień, którym ział właśnie w niebo, co miałam teraz zrobić?

piątek, 19 lipca 2013

39 Rozdział

-Jakim cudem ona się tu dostała?-Zanim upadłam na ziemię usłyszałam za sobą głos Lucasa, nie miałam pojęcia skąd się tutaj wziął .
-Słyszałeś wszystko ?-Zapytałam zdezorientowana.
-Stałem za drzewem, gdzie nie mogła mnie dostrzec nawet ona, ale potrafiłem usłyszeć co mówi. Nie musisz się tym martwić, póki nie przeszłaś na ich świat nie mogą ci nic zrobić tylko zastanawia mnie jak się tutaj dostała.
Przysunęłam się bliżej niego, odkąd go poznałam troszczył się o mnie i pilnował jak swoją młodszą siostrę, nie rozumiałam jednak tego dlaczego... kiedy oparłam rękę na jego ramieniu on odruchowo wziął mną rękę i przytulił do siebie.
-Dlaczego muszę być kimś takim jak wy?-Zapytałam z łzami w oczach.
-Nie jesteś taka jak my kotku... Jesteś o wiele potężniejsza od nas wszystkich, potrafiłabyś zniszczyć to całe królestwo ale te dupki nawet nie pozwalają ci powiedzieć tego wszystkiego...
-Czego wszystkiego ??
Jak oparzona odsunęłam się od niego, lecz jego ręce nadal spoczywały na moich ramionach, nie potrafiłam powstrzymać łez, ale kiedy usłyszałam, że ktoś nie mówi mi całej prawdy od razu oprzytomniałam.
-Opowiem ci o tym później, może teraz wrócimy się do środka, do wszystkich i wyjaśnimy im o co chodzi bo popadną w paranoję.- Ujawnił swoje bielutkie ząbki i złapał mnie za rękę.
-Ufam ci Lucas... i dobrze o tym wiesz, że jakbyś chciał to poszłabym za tobą w ogień, ale nie potrafię tak sobie zostawić Patricka bo się nie lubicie... Wiem, że nie znam go długo ani nawet nie znam do końca, ale wiem, że go kocham i z nim będę do końca.
-No właśnie! Oprzytomnij dziewczyno! Nie znasz go tak długo, nie wiesz o nim za dużo ani nawet nie wiesz jaki jest, widzisz tylko, że jest miłym facetem a ufasz mu na tyle na ile mi?? Udowodnij mi to teraz.
-Kiedy go pierwszy raz poznałam, zobaczyłam, że nie jest tym samym człowiekiem co inni, wiedziałam już od początku, że on nie może być człowiekiem skoro robi ciągle różne rzeczy, ale jednak robił to dla mnie tak ?
Chwila namyślenia z jego strony... Nie wiedziałam co tym razem wymyśli, nie wiedziałam nawet jak mogę się w takiej sytuacji zachować bo przecież to nie była moja wina, że się w nim zakochałam. Patrzył mi prosto w oczy a ja patrzyłam w jego, czy on był o mnie zazdrosny ? Kiedy jego kły się schowały i tym razem się nie uśmiechał usłyszałam poważny ton jego głosu...
-Jeżeli ufasz mu bardziej niż mi i żywisz do niego takie duże uczucie, pobiegnij do niego teraz i mu to powiedz, lecz jeżeli bardziej ufasz mi niż jemu pocałuj mnie...

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 38

Od razu odsunęłam się od niego i popatrzyłam jeszcze raz, w jego oczach naprawdę tkwiły niebieskie płomienie, ale dlaczego? Chyba widział, że coś mnie przestraszyło bo chwycił rękami moją buzie i zapytał z czułością co się stało, kiedy zamknęłam mocno oczy i z powrotem je otworzyłam zobaczyłam za plecami Patricka Lucasa.
-Co ty tu robisz?- Zapytał ostrzegawczym, ale i groźnym głosem.
-Przyszedłem do Marcie więc nie szczerz tak japy, nie mam ochoty na nią patrzeć więc jakbyś mógł to proszę cie o wyjście z tego pomieszczenia albo załatwimy to inaczej.
-A ty myślisz, że możesz mi rozkazywać chłopcze? Zostanę tu jak długo chce i nie masz prawa mi w tym przeszkadzać.-Powiedział to i wstał a za nim krzesło się przewróciło.
-Co wy znowu wyprawiacie, czy pada wam już na głowę? Nie będę rozmawiać z ani jednym z was jak tak dalej macie zamiar się zachowywać. Kiedy wreszcie zobaczycie, że nie jesteście dziećmi ?
Kiedy to powiedziałam skierowałam się w stronę drzwi, ale Patrick był szybciej i powstrzymał mnie trzymając rękę na całym obszarze drzwi. Nie miałam zamiaru się z nim jeszcze kłócić więc lekko się pochyliłam i wyszłam dołem. Ale kiedy się obróciłam by go zobaczyć znowu stał na przeciwko mnie a Lucas stał za mną, wiedziałam, że on nie będzie chciał mnie zatrzymywać, zawsze taki był a Patrick?
-Masz zamiar mnie teraz zatrzymywać co metr bo co? Nic mi nie zagraża więc możesz sobie to darować...-Powiedziałam tylko i pobiegłam przed siebie, wiedziałam, że jakby chciał to by mnie z łatwością dawno już dogonił, ale widocznie odpuścił wiec zatrzymałam się głęboko odetchnęłam i już szłam wolno, weszłam do jakiegoś dziwnego lasu. Pamiętam tylko, że jak pierwszy raz się tu dostałam do tego świata to korzystaliśmy z szafy a teraz jak jechaliśmy to musieliśmy wjechać do lasu.
-Marcieee.... Marcieee... Jesteś nam potrzebnaaa...-Usłyszałam ciche szepty z lasu gdzie własnie szłam, wiedziałam już kto to może być, słyszałam już gdzieś ten głos, ale nie potrafiłam powiedzieć dokładnie czy to jej.
-Przyłącz się do nass...
Szłam coraz szybciej w środek lasu, robiło się coraz ciemniej, ale nie byłam pewna czy powinnam tam iść, kiedy doszłam do najciemniejszej części lasu, pojawiła się zjawa tej samej dziewczyny co wcześniej, wydawała się być bardziej bledsza, ale nie to zwracało moją uwagę, najbardziej co było widoczne, to krew na jej długiej białej sukience jak i na twarzy.
-Co znowu ode mnie chcesz?- Zapytałam ostro?- Nie będę żadną przywódczynią czarnych łowców rozumiesz?! Nie będę nigdy żadną panią cieni więc nie zawracaj mi więcej tyłka bo mam ważniejsze sprawy od prowadzenia bezsensownych rozmówek ze zjawą!
-Marcie kochaniutka, dzień zagłady jest już blisko, spójrz mi w oczy i powiedz, że kłamie, usłysz mój głos i pomyśl, że moje słowa to kłamstwo a już nigdy nie zyskasz bliskości drugiego człowieka, a już nigdy nie poczujesz smaku prawdziwego życia...

niedziela, 14 lipca 2013

37 Rozdział

Obudziłam się na miękkim łóżku, ale jeszcze nie wiedziałam gdzie, leżałam w samym staniku a brzuch miałam w samych bandażach. Kiedy obróciłam się w prawo wszystko mnie zabolało w jednym momencie, ale w tym samym czasie poczułam czyjąś zimną dłoń na mojej, otworzyłam lekko oczy i przed nimi pojawiły mi się błękitne oczka Patricka, jego wyraz twarzy wyrażał smutek i troskę. Kiedy chciałam chodź trochę podnieść rękę nie potrafiłam, brakło mi sił, nie potrafiłam poruszyć ani jedną częścią ciała, dlaczego on to zrobił? Zobaczyłam łzy w jego oczach...
-Pa...patrick... Prosze.. Ni...iee rób te..go.-Wyjąkałam tylko to co potrafiłam, nawet mój własny głos odmawiał mi posłuszeństwa.
-To nie czas kochana, odpocznij proszę jeszcze trochę bo inaczej w ogóle nie wyzdrowiejesz.
Kiedy to powiedział, położył rękę na moim policzku a ja od razu zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpocząć.

***

Kiedy się obudziłam Patrick nadal siedział przy moim łóżku, ale już nie sam. Koło niego stała ta sama Łowczyni przygód co uratowała Lucasa... czy on jest już na nogach ?! Nawet jakby był to i tak nie pozwolili by być w jednym pomieszczeniu jemu i Patrickowi. Przez kilka minut jeszcze trwała cisza, kiedy wreszcie uświadomiłam sobie, że tak nie może być ciągle, że ja nie mogę cały czas sprawiać kłopotów wstałam jak oparzona i czerwonymi oczami spojrzałam na Patricka.
-Nic się nie dzieje słonko, usiądź bo znowu zemdlejesz.
Okrążyłam łóżko dookoła i usiadłam na przeciwko Patricka, okazało się, że łowczyni przyszła zobaczyć tylko jak się czuję i już jej tu nie było.
-Nie mogłem nic zrobić...-Powiedział i oparł czoło o ręce oparte na kolanach.-On po prostu mógł to zrobić.
-Ale co to było?
Nie wiedziałam co zrobić, czułam tylko koszmarny ból w każdej części ciała.
-Książę Samuel udowadnia tak, że jesteś prawdziwym tak zwanym innym, jeżeli to przeżyjesz to znaczy, że powinnaś wiedzieć o wszystkich rzeczach jakie istnieją w tym świecie, jeżeli nie przeżyjesz...- Wziął głęboki oddech.- To znaczy, że nigdy nie byłaś jedną z nas i nie powinnaś.
-Dlaczego więc chciałeś mnie ratować przed tym żeby tego nie zrobił skoro byłeś pewny, że jestem jedną z was?
-Ponieważ jesteś jeszcze zbyt słaba by przejść takie coś a on to zrobił pomimo tego, że to wiedział...  Nie potrafisz kontrolować swojej mocy, nie wiesz co tak na prawdę potrafisz robić ale wiemy, że jesteś bardzo potężna. On to zrobił tylko po to by sprawdzić czy jesteś na tyle silna a ryzykował tym, że mógł stracić potężną Łowczynie Przygód.
Oparłam ręce na kolanach i popatrzyłam na niego, odsunęłam jego ręce z twarzy i popatrzyłam mu prosto w oczy, w których po chwili pojawiły się łzy.
-Nie możesz tak...
Podniosłam się lekko na łóżku i pocałowałam go delikatnie, chciałam poczuć jego smak znowu. Przyciągnął mnie ramieniem w talli bliżej do siebie i posadził mnie na swoich kolanach, zawiesiłam ręce na jego szyi oparłam się bardziej na niego, byliśmy tak blisko siebie, że nie chciałam od niego odchodzić. Kiedy otwarłam oczy widziałam w jego oczach płomienie, niebieskie płomienie...

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 36

W pewnym momencie zapadłam się pod ziemie, jak mógł nie wiedzieć kto to zrobił, czy to dlatego, że jeszcze się do końca nie wyleczył? Tu było coś ostro namieszane w jego pamięci, na pierwszy rzut oka myślałam, że nie pamięta bo mocno oberwał ale, teraz...
-Kochanie.. Nie przejmuj się teraz tym proszę, przynajmniej ty.
Kiedy usłyszałam jego głos pełen smutku od razu przestałam o tym myśleć. Nie chciałam nic mówić wystarczyło, że po prostu widziałam jak powoli zamyka oczy i kładzie głowę na miękkich poduszkach. Wyglądam naprawdę słodko i nie wiem co bym sobie zrobiła jeżeli on by zginął, takiego przyjaciela ma się jednak tylko jednego, od zawsze taki był i niech tak pozostanie. Kiedy widziałam jak jego policzek opadł na poduszki zacisnęłam lekko jego dłoń a łzy same spłynęły mi po policzkach, kiedy patrzyłam na jego rany, jak krew przelewa się przez bandaż nie mogłam wytrzymać, nie mogłam na to patrzeć. Obróciłam twarz w stronę drzwi i zauważyłam Patricka opierającego się o framugę drzwi, który patrzył na moją załzawioną twarz, szybko wytarłam łzy i obróciłam głowę z powrotem do Lucasa. Dostał się do mnie w niecałą sekundę, oparł swoje ręce o moje ramiona i tylko cicho posiedział:
-Myślisz, że łzami mu pomożesz kochana? Jakby tylko się o tym dowiedział od razu byłby bardziej smutny a tego chyba nie chcesz, chodź ze mną.
Ale kiedy wstałam z krzesła kładąc rękę Lucasa na łóżku przez drzwi przechodził młody chłopak, biała cera, błękitne oczy i białe włosy. Tak to na pewno Tony, smok niebios, ale czego tutaj szukał moim zdaniem przyszedł pewnie tylko zobaczyć co u Lucasa?
-Marcie White?- Zapytał chłopak o białych włosach.
-Tak?
-Książę Samuel prosi cie byś przyszła do niego, ma do zadania ci kilka pytań więc jakbyś mogła to proszę za mną.-Powiedział i od razu zaczęła iść w stronę drzwi.
Kiedy w ogóle zrobiłam krok do przodu, Patrick mnie wyprzedził o dwa kroki, podał mi rękę a drugą wskazał bym poszła za nim. Już wiedziałam, że chodziło o wypadek Lucasa, ale ja mogłam tylko o tym myśleć i tak nic z tego nie widziałam jedynie parę sztyletów powbijanych w jego ciało. Kiedy doszliśmy a Patrick stał ciągle przede mną i nie chciał mnie w ogóle przepuścić na przód, czemu więc tak bardzo się o mnie martwił, że nawet nie chciał bym cała ukazała im się na oczy.
-Witajcie moje dzieci.- Powiedział z powagą książę Samuel kiedy podeszliśmy na sam środek dużej sali.-Jak myślisz młoda Łowczyni dlaczego akurat ciebie tutaj wezwałem a nie Patricka?
-Bo jako pierwsza zauważyłam Lucasa prawie zabitego?- Zapytałam z chrapliwym głosie zza pleców Patricka.
Machnął w jego stronę jakby chciał by się ode mnie odsunął, w mgnieniu oka stał już dwa kroki w prawo ode mnie a ja stałam sama na środku, Patrick próbował cały czas podejść do mnie, ale nie potrafił jakby trzymała go jakaś niewidoczna ściana.
-Jesteś jedyną osobą, która widziała to wszystko przed wszystkimi, ale Lucas niestety stracił pamięć i nic nam nie może powiedzieć, może ty widziałaś coś więcej, czy ktoś tam był i ktoś wychodził z domu?
Szedł w moją stronę z gracją i wolno, po około minucie był już zaledwie parę centymetrów ode mnie, dotknął mojego policzka i popatrzył mi prosto w oczy jakby potrafił wyczytać z nich wszystkie moje wspomnienia. Opowiedziałam mu od początku wszystko co się wydarzyło aż do teraz, ale nie potrafił zrozumieć jedynie do tego czemu to wszystko się tak wydarzyło, czemu taka była moja reakcja i w ogóle. Poczułam ostry ból, jakby ktoś przeciął mnie na wylot nożem.
-Co poczułaś?- Zapytał ostro książę Samuel.
Słyszałam tylko krzyk Patricka jak wrzeszczał by tego nie robił, kiedy dotknęłam mojego brzucha, poczułam mokrą plamę, podniosłam rękę do twarzy i poczułam rdzamy zapach a na ręce widniała jasno czerwona krew... moja krew.

poniedziałek, 8 lipca 2013

35 Rozdział

-Czy nic mu nie będzie?- Zapytałam dziewczyny, która właśnie go uleczyła i szła w przeciwną stronę.
-Za kilka minut powinien dojść do zdrowia, niech się pani nie martwi, ale proszę nie męczyć go za bardzo, może byś zmęczony.
Podeszłam do łóżka, na którym leżał Lucas i od razu wzięłam jego rękę w swoje dłonie, nie wiedziałam co mogę nawet powiedzieć, nie wiedziałam czy mnie usłyszy, czy odpowie. Postanowiłam poczekać aż otworzy oczy, ale nawet w tym czasie nie zamieniłam słowa z Patrickiem. Nie minęło pół godziny a poczułam jak Lucas ściska moją dłoń a po chwili usłyszałam jego zmęczony i chropowaty głos.
-Nic ci nie jest skarbie?- Już wiedziałam jaką minę zrobił Lucas na to jak do mnie powiedział.
-Nie mnie powinieneś o to pytać a raczej ja powinnam pytać ciebie Lucas. Dobrze się czujesz?
Popatrzył za moje ramie i momentalnie wstał, wiedziałam, że nie mają dobrego kontaktu od dłuższego czasu i zapewnię nie spodziewał się go tutaj, ale mogliby przynajmniej na ten czas się choć trochę uspokoić. Dalej siedziałam, na łóżku gdzie przed chwilą leżał a oni patrzyli na siebie zbyt ostro by tego nie było widać.
-Co on tutaj robi Marc?- Zapytał z podniesionym głosem.
-Połóż się Lucas powinieneś odpoczywać a nie teraz denerwować, też się o ciebie martwił więc mnie tu przywiózł a ty nie masz się o co denerwować, wiec...-Przerwał mi szyderczy głos Patricka.
-Nie to, że martwiłem,ale słyszałem przerażenie w twoim głosie kotku a nie mogłem dopuścić do tego byś cierpiała przez tego typa. -Powiedział i przygarnął mnie ramieniem.
-O czym ty w ogóle mówisz Patri... !
Nie zdążyłam do końca nawet odpowiedzieć czy krzyknąć na niego a już wisiał na ścianie. Lucas z dużą prędkością dostał się na przeciwko niego i przygwoździł do ściany z dużą siłą jakby to było piórko, ale Patrick się tylko roześmiał i nie miał zamiaru skończyć z tym, odepchnął się rękami od ściany i teraz Lucas leżał na podłodze z podwiniętymi nogami. Zauważyłam, że jego rany się do końca jeszcze nie zagoiły i zaczął mocno krwawić ale kiedy protestowałam, to nawet nie reagowali! Krzyczałam na całą sale, ale nawet nikt nie przyszedł a sama nie mogłam nic zrobić, nic nie potrafiłam bo nie mogłam kontrolować nawet własnej mocy.
-Przestańcie! Natychmiast!
Kiedy krzyknęłam Patrick znowu był przy ścianie lecz nie trzymał go Lucas bo on leżał na podłodze. Biały smok, którego wcześniej widziałam trzymał Patricka za rękę i gardło przy ścianie a Lucasa dwie bliźniaczki, które groziły, że jak się ruszy to obiją mu twarz z każdej strony. Nie wiedziałam co powiedzieć, tak szybko się tutaj znaleźli, że stałam na środku sali z otwartą buzią. Po jakimś czasie Patricka wyprowadzili ze szpitala a Lucasa przenieśli z powrotem na łóżko i tamowali krew by nie wypłynęło jej zbyt dużo przed przyjściem dziewczyny, która miała go po raz drugi uleczyć.
-Słuchaj chłopcze nie po to cie leczę byś po pół godziny, mógł się pobić z innym chłopakiem, jeszcze raz popełnisz ten błąd to po prostu zginiesz rozumiesz?- Mówiła Łowczyni Przygód, która właśnie skończyła leczyć jego rany.
Kiedy odeszła mogłam wreszcie zamienić parę słów z Lucasem.
-Skarbie... Nie możesz się z nim zadawać po tym co ci zrobił, zrób to przynajmniej dla mnie i nie popełnij następnego błędu tylko dlatego, że tak się w nim zauroczyłaś..
-Ale ja nie mogę tak go po prostu opuścić Lucas, zmieńmy temat. Kto cie chciał zabić?
Nie odpowiedział od razu, zamknął oczy i mocno je zacisnął, minęło parę minut zanim cokolwiek powiedział, a raczej wyjęknął z siebie.
-Nie pamiętam...- Kiedy otworzył oczy zauważyłam w nich krew.

sobota, 6 lipca 2013

34 Rozdzial

Upuściłam telefon i wbiłam wzrok w kartkę, z oddali  słyszałam głos Patricka ,,Co się dzieje Skarbie...?" Ale nie mogłam nawet wykrztusić z siebie słowa, sprawdziłam tętno oddychał... Podniosłam telefon i usłyszałam przerażony głos Patricka.
-Marcie jesteś??
-Mu..musisz tu przyjechać bo hmm Lucas ledwo oddycha... Proszę przyjedz.
Rozłączyłam się, nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć, Patrick wiedział gdzie mieszka Lucas, ale też nie mogłam w tej sprawie dzwonić do szpitala bo co by pomyśleli widząc, że inna krew w nim płynie? Próbowałam wszystkiego, ale się nie przebudził, nawet nie ruszył ręką kto mógł mu to do cholery zrobić, czy  zjawy mogą zabijać? Czy może to był ktoś inny, i czy to się stało z mojej winy nie mam pojęcia, żadnej innej wskazówki nie mogłam znaleźć, jedynie ta kartka. Po paru minutach słyszałam silnik motoru Patricka a po sekundzie już stał obok mnie.
-Co tu się stało Marcie?
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedziałam zdyszana.- Kiedy weszłam na werandę widziałam, że drzwi zostały otwarte, zapukałam w framugę, ale nikt się nie odezwał więc weszłam. Kiedy weszłam do salonu zastałam go leżącego tutaj kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić... Za dywanie leżała tylko ta kartka.
Kiedy ją przeczytał od razu zrobił wielkie oczy, obrócił ją na drugą stronę a na niej pojawiły się błyskawicznie inne słowa.
-,,Kiedy wstaje nowy dzień a ludzie budzą się do nowego życia, wybucha płomień nienawiści do tych, których kiedyś kochaliśmy" Co to oznacza?- Zapytałam z ciekawości.
Wzięłam kartkę do ręki a napisy momentalnie zniknęły, o co tutaj chodziło? Patrick wziął na ramiona Lucasa, który tylko wziął bezczynnie na jego ramionach i miał skrzywianą twarz, czy to naprawdę było, aż tak śmiertelne, czy to możliwe, że on już nie żyje?
-Chodź piękna pokaże ci co potrafią łowczynie przygód.
-Poczekaj chwile, w końcu po coś tutaj przyjechałam. Idź już do samochodu ja przyjdę za minutkę tylko czegoś poszukam.- Powiedziałam i pobiegłam do jego sypialni.
-Dobrze,ale pośpiesz się bo możemy dojechać na miejsc za późno.-Usłyszałam z oddali.
Kiedy weszłam do jego sypialni od razu pojawiły mi się obrazy tylko z nim, kiedy zawsze siedzieliśmy na jego łóżku i rozmawialiśmy o swoich problemach, jak czasami przychodziłam do niego z płaczem jak mała dziewczynka i plamiłam mu koszulkę moimi łzami. A teraz jak pomyślałam, że on może w każdej chwili umrzeć wzięłam się w garść wytarłam łzy z policzków ręką i zaczęłam szukać paczki, którą dla mnie zostawiła moja przyjaciółka. Znalazłam ją po chwili pod łóżkiem, wzięłam ją i od razu poleciałam do samochodu Lucasa bo raczej motorem nie mogliśmy jechać w trójkę. Lucas leżał bezczynie na tylnych siedzeniach a ja z Patrickiem z przodu i jechaliśmy z dosyć dużą prędkością do bramy gdzie stali już strażnicy.
-Zabierzcie go do Łowczyni przygód niech go uleczy.-Rozkazał Patrick kiedy się zatrzymał i otworzył tylnie drzwi gdzie leżał Lucas. -Chodź Marcie.
Kiedy dotarliśmy do wielkiej sami gdzie było sporo łóżek od razu wiedziałam, że to musi być ich szpital gdzie sami się leczą. Kiedy położyli Lucasa na jednym z łóżek, przyszła dziewczyna o długich blond włosach, niebieskich oczach i smukłą sylwetką, która położyła rękę na klatce piersiowej Lucasa. Ten widok był niesamowity, z jej rąk wydobywały się niebiesko, biało żółte iskry, które wnikały w ciało Lucasa. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo naprawdę i czy ja też tak kiedyś będę umiała? Czy ja też kiedyś będę mogła tak samo uratować kogoś mi bliskiego ? Zadawałam sobie tak wiele pytań, na które nie mogłam sama sobie odpowiedzieć, złapałam Patricka za rękę i wtuliłam się w jego ramię, ale nic nie mówiłam bo po prostu nie miałam odwagi...

Uwaga!

Co wy na to, żeby rozdziały pojawiały się co drugi dzień o godzinie 20:00? Inaczej bym się nie wyrobiła go tego został mi jeszcze tydzień praktyk i nareszcie wakacje więc mam nadzieje, że będę miała o wiele więcej czasu, oczywiście postaram się dodawać je szybciej tak jak pozwoli mi na to czas by pisać:) 

Powrót ! ;)

Nie było mnie dosyć długi czas to prawda, ale co wy na to by powrócić? Miałam małe kłopoty z tym by pisać, ale wszystko na szczęście się wyprostowało :) To jak? Kontynuuje bloga! Jakbyście mieli jakieś pytania związane z blogiem lub jakieś ciekawe pomysły chętnie przeczytam więc proszę pisać na gg 25540348 :) A tymczasem ja się wezmę do pisania, miłego czytania i przepraszam ;)