środa, 31 października 2012

Rozdział 9


-Marcie musisz dzisiaj jechać ze mną..
-Jak to muszę?- Zdenerwowała mnie ta sytuacja, on mieszkał po drugiej stronie miasta od mojego domu a chciał, żebym jechała z nim, no przecież ja go nawet nie znałam.- Słuchaj Patrick nie mogę, nic mi nie będzie nie martw się.
-Nie wiem do czego oni są teraz zdolni, wściekli się i będą wyżywać się na słabszych wiem, że mnie nie znasz i nie wiesz jaki ja jestem ale proszę zaufaj mi.
Jak ja mogłam mu ufać? No on zwariował nie, nie było takiej opcji bym z nim jechała... Pojadę sama nic się nie stanie, przecież nie mogą mnie śledzić żeby mnie dopaść w domu. Rodzice ciężko pracowali i do tego jeszcze do późna więc wychodzili kiedy ja wstawałam do szkoły i przychodzili kiedy kładłam się spać. Nie widywałam ich za często jedynie w weekendy albo w jakieś święta... Tak ja sobie tutaj myślę a nie usłyszałam co mówił Patrick.
-Przepraszam zamyśliłam się, co mówiłeś?
Ale on się tylko uśmiechnął szeroko, te jego przepiękne białe zęby i zadzwonił dzwonek, zwinął książki i potrącił mnie przypadkiem ręką po ramieniu ale nie dokończył tego co zaczął bo widziałam tylko jego tyłeczek w tych jeansach wychodzący z klasy. Wzięłam szybko książki i pobiegłam za nim do szafki, właśnie miał zamiar coś wziąć kiedy ja mu przeszkodziłam.
-Słuchaj Patrick nie wiem kim jesteś ale na prawdę nie musisz mi w niczym pomagać, nie jestem...
-Marcie! Kurcze chodź ze mną.
Nie wiem dokąd szliśmy ale swoją silną ręką pociągnął mnie za sobą do drzwi klasy od Biologi, nie byłam z tego zbytnio zadowolona bo po pierwsze na mnie krzyknął a po drugie za kogo on się kurcze ma, że może sobie mnie tak ciągnąć po szkole? Weszliśmy do klasy i od razu zaczął mówić co i jak.
-Oni są na prawdę niebezpieczni i mogą zrobić ci krzywdę, proszę daj się podwieźć do domu nic takiego ci nie zrobię, zaufaj mi. To tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo, dobrze wiem co o mnie myślisz, że jestem jakiś psychiczny ale może kiedyś to przemyślisz a tymczasem bądź po lekcjach na parkingu znajdę cie.
-Ale, co mam zrozumieć, co takiego jest w tobie, że nie możesz mi tego powiedzieć?
I w tej samej chwili wszedł do klasy jakiś chłopak, aż mnie zatkało to przecież był Zach a on czego tu szukał, szedł w naszą stronę i zmierzył się z Patrickiem wzrokiem. Patrzyłam raz na jednego raz na drugiego, Zach się szczerze uśmiechał a Patrick zmierzył go groźnym wzrokiem nie wiem co się działo ale chciałam się koniecznie dowiedzieć ale nie mogłam ruszyć się z miejsca tak jakby mnie zamurowało, nie mogłam nic zrobić.
-Julio co on tutaj robi?- Odezwał się Zach.
-On... Hmm tylko...-Nawet nie mogłam nic z siebie wyjąkać no pięknie.
-Nawet jakbyśmy się całowali też byś tak sobie wszedł bez pukania? Trochę prywatności kolego.
-Po pierwsze nie jestem twoim kolegą a po drugie wyjaśnijmy sobie coś, ty z nią? Nawet chwili prywatności, nawet nie jesteś jej wart chłoptasiu.
-Dobrze ci radze nie przeginaj bo może to się odwinąć na tobie Zach.
-Długo jeszcze tak możecie?!-W końcu nie wytrzymałam.
I chwila ciszy, nikogo w klasie oprócz nas nie było więc musieli się oczywiście zachowywać jak rozpieszczone dzieciaki, może to będzie dobry pomysł jeżeli teraz stąd wyjdę, przynajmniej nie będę musiała tego już dłużej słuchać.
-Masz racje Marc idziemy.- Powiedział Zach i złapał mnie za rękę ale ja natychmiast się wyrwałam.
-Nie idę nigdzie ani z tobą ani z nim, pokłóćcie się dalej bo ja mam właśnie tego dosyć, zachowujecie się jak dzieciaki. Dorośnijcie! W końcu macie prawie po siedemnaście lat.
Pobiegłam szybko w stronę drzwi i trzasnęłam nimi jak wychodziłam no po prostu paranoja jak można być takim człowiekiem?

25 października 2012 środa 16:20

Lekcje minęły szybko i właśnie miałam wsiadać do autobusu kiedy ktoś oparł rękę na drzwiach, tak mogłam się tego spodziewać nawet nie musiałam zgadywać bo wiedziałam, że to był Patrick, szczerze się do mnie uśmiechał. Obróciłam się do niego przodem a on nadal trzymał rękę na drzwiach także dzieliło nas zaledwie parę centymetrów, ja tylko uśmiechnęłam się lekko, podniosłam prawą brew i szepnęłam.
-Słucha nie chce mieć problemów więc proszę daj mi normalnie odjechać bez żadnych protestów. Wiem zaraz powiesz, że wszystko komplikuje ale to nie tak..
-Właśnie tak malutka.
Patrzyłam w te jego żółto-rdzawe oczy i nie mogłam się napatrzeć, były takie jasne i głębokie... Po chwili już oprzytomniałam i wiedziałam, że coś kombinuje ale nie mogłam dowieść co, obeszłam go do koła i zapytałam.
-Z tobą nie wygram prawda?
-No nie liczył bym na to za bardzo, zawsze mam to co chce a teraz wybacz ale muszę to zrobić bo widzę, że po dobroci to się nie da za bardzo przy tobie. A jeszcze ktoś chce wejść do autobusu.
-Ale Patrick posłuchaj...

2 komentarze:

  1. Słoooodkie :D Też bym tak chciała ;p Powiedz, że coś między nimi będzie, no powiedz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe może będzie może nie, uda mi się jeszcze dzisiaj coś dodać ale to tak za pół godzinki;p

    OdpowiedzUsuń