-Marcie musisz dzisiaj jechać ze mną..
-Jak
to muszę?- Zdenerwowała mnie ta sytuacja, on mieszkał po drugiej
stronie miasta od mojego domu a chciał, żebym jechała z nim, no
przecież ja go nawet nie znałam.- Słuchaj Patrick nie mogę, nic mi
nie będzie nie martw się.
-Nie
wiem do czego oni są teraz zdolni, wściekli się i będą wyżywać
się na słabszych wiem, że mnie nie znasz i nie wiesz jaki ja
jestem ale proszę zaufaj mi.
Jak
ja mogłam mu ufać? No on zwariował nie, nie było takiej opcji bym
z nim jechała... Pojadę sama nic się nie stanie, przecież nie
mogą mnie śledzić żeby mnie dopaść w domu. Rodzice ciężko
pracowali i do tego jeszcze do późna więc wychodzili kiedy ja
wstawałam do szkoły i przychodzili kiedy kładłam się spać. Nie
widywałam ich za często jedynie w weekendy albo w jakieś święta...
Tak ja sobie tutaj myślę a nie usłyszałam co mówił Patrick.
-Przepraszam
zamyśliłam się, co mówiłeś?
Ale
on się tylko uśmiechnął szeroko, te jego przepiękne białe zęby
i zadzwonił dzwonek, zwinął książki i potrącił mnie
przypadkiem ręką po ramieniu ale nie dokończył tego co zaczął
bo widziałam tylko jego tyłeczek w tych jeansach wychodzący z
klasy. Wzięłam szybko książki i pobiegłam za nim do szafki,
właśnie miał zamiar coś wziąć kiedy ja mu przeszkodziłam.
-Słuchaj
Patrick nie wiem kim jesteś ale na prawdę nie musisz mi w niczym
pomagać, nie jestem...
-Marcie!
Kurcze chodź ze mną.
Nie
wiem dokąd szliśmy ale swoją silną ręką pociągnął mnie za
sobą do drzwi klasy od Biologi, nie byłam z tego zbytnio zadowolona
bo po pierwsze na mnie krzyknął a po drugie za kogo on się kurcze
ma, że może sobie mnie tak ciągnąć po szkole? Weszliśmy do
klasy i od razu zaczął mówić co i jak.
-Oni
są na prawdę niebezpieczni i mogą zrobić ci krzywdę, proszę daj
się podwieźć do domu nic takiego ci nie zrobię, zaufaj mi. To
tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo, dobrze wiem co o mnie
myślisz, że jestem jakiś psychiczny ale może kiedyś to
przemyślisz a tymczasem bądź po lekcjach na parkingu znajdę cie.
-Ale, co mam zrozumieć, co takiego jest w tobie, że nie możesz mi
tego powiedzieć?
I
w tej samej chwili wszedł do klasy jakiś chłopak, aż mnie zatkało
to przecież był Zach a on czego tu szukał, szedł w naszą stronę
i zmierzył się z Patrickiem wzrokiem. Patrzyłam raz na jednego raz na
drugiego, Zach się szczerze uśmiechał a Patrick zmierzył go groźnym
wzrokiem nie wiem co się działo ale chciałam się koniecznie
dowiedzieć ale nie mogłam ruszyć się z miejsca tak jakby mnie
zamurowało, nie mogłam nic zrobić.
-Julio
co on tutaj robi?- Odezwał się Zach.
-On...
Hmm tylko...-Nawet nie mogłam nic z siebie wyjąkać no pięknie.
-Nawet
jakbyśmy się całowali też byś tak sobie wszedł bez pukania?
Trochę prywatności kolego.
-Po
pierwsze nie jestem twoim kolegą a po drugie wyjaśnijmy sobie coś,
ty z nią? Nawet chwili prywatności, nawet nie jesteś jej wart
chłoptasiu.
-Dobrze
ci radze nie przeginaj bo może to się odwinąć na tobie Zach.
-Długo
jeszcze tak możecie?!-W końcu nie wytrzymałam.
I
chwila ciszy, nikogo w klasie oprócz nas nie było więc musieli się
oczywiście zachowywać jak rozpieszczone dzieciaki, może to będzie
dobry pomysł jeżeli teraz stąd wyjdę, przynajmniej nie będę
musiała tego już dłużej słuchać.
-Masz
racje Marc idziemy.- Powiedział Zach i złapał mnie za rękę ale
ja natychmiast się wyrwałam.
-Nie
idę nigdzie ani z tobą ani z nim, pokłóćcie się dalej bo ja mam
właśnie tego dosyć, zachowujecie się jak dzieciaki. Dorośnijcie!
W końcu macie prawie po siedemnaście lat.
Pobiegłam
szybko w stronę drzwi i trzasnęłam nimi jak wychodziłam no po
prostu paranoja jak można być takim człowiekiem?
25 października 2012 środa 16:20
Lekcje
minęły szybko i właśnie miałam wsiadać do autobusu kiedy ktoś oparł rękę na drzwiach, tak mogłam się tego
spodziewać nawet nie musiałam zgadywać bo wiedziałam, że to był
Patrick, szczerze się do mnie uśmiechał. Obróciłam się do niego
przodem a on nadal trzymał rękę na drzwiach także dzieliło nas
zaledwie parę centymetrów, ja tylko uśmiechnęłam się lekko,
podniosłam prawą brew i szepnęłam.
-Słucha nie chce mieć problemów więc proszę daj mi normalnie
odjechać bez żadnych protestów. Wiem zaraz powiesz, że wszystko
komplikuje ale to nie tak..
-Właśnie
tak malutka.
Patrzyłam
w te jego żółto-rdzawe oczy i nie mogłam się napatrzeć, były
takie jasne i głębokie... Po chwili już oprzytomniałam i
wiedziałam, że coś kombinuje ale nie mogłam dowieść co,
obeszłam go do koła i zapytałam.
-Z
tobą nie wygram prawda?
-No
nie liczył bym na to za bardzo, zawsze mam to co chce a teraz wybacz
ale muszę to zrobić bo widzę, że po dobroci to się nie da za
bardzo przy tobie. A jeszcze ktoś chce wejść do autobusu.
-Ale
Patrick posłuchaj...
Słoooodkie :D Też bym tak chciała ;p Powiedz, że coś między nimi będzie, no powiedz :D
OdpowiedzUsuńHehe może będzie może nie, uda mi się jeszcze dzisiaj coś dodać ale to tak za pół godzinki;p
OdpowiedzUsuń