niedziela, 28 października 2012

Rozdział 2

Weszłam do domu i od razu mama przybiegła na przedpokój, wystraszona i zdenerwowana, ale co takiego się stało?
-Marcie coś się dzieje z Willem, zadzwoniłam już po karetkę ale nie wiem co mam dalej zrobić, pomóż mi proszę bo nie mogę na to patrzeć!
Uspokajałam mamę ale na marne bo za nic się nie uspakajała, powiedziałam, że ma mnie zaprowadzić do niego, kiedy weszłam do pokoju omal nie zemdlałam. Will leżał na łóżku cały zakrwawiony, z ust lała mu się krew i z oczu, po chwili podjechała karetka, szybko wybiegłam i powiedziałam żeby się pośpieszyli. Po może jakiejś godzinie siedziałyśmy z mamą na oddziale Willa, który teraz niestety był operowany, nie powiedzieli nam co to za choroba ale podobno grozi śmiercią. Nie mogłam ustać w miejscu ciągle się wierciłam, nie wiedziałam co mogłam zrobić, wyjść czy zostać? W końcu po następnej godzinie zasnęłam na twardym krześle.

24 października 2012 Wtorek  06:11

Siedziałyśmy przy łóżku Willa i czekałyśmy aż się obudzi, nie mogliśmy go od tak szturchnąć i powiedzieć żeby się obudził. Nie mogłam uwierzyć, że coś takie go stało, lekarz nam powiedział, że to mogło się stać z śmiertelnego przestraszenia lub przez celowe wybuchnięcie paniki ale przecież mama mi powiedziała, że praktycznie przez cały czas z nim siedziała jedynie kiedy to na trzy minuty kiedy poszło odebrać telefon. Wyjaśniła mi, że usłyszała jak coś huknęło a następnie jak przyleciała do pokoju już leżał na kanapie cały zakrwawiony.  Złapałam w przejściu lekarza i zaczęłam wypytywać o wszystko.
-Doktorze! Co się stanie z moim bratem? Willem White, czy wyzdrowieje? \
-Spokojnie panienko, wszystko dobrze, wyzdrowieje na pewno tylko, pacjent może mieć małe zaniki pamięci z ostatnich dni.
-Dziękuję za dobre wiadomości doktorze.- Pochyliłam głowę i poszłam z powrotem do sali.
Usiadłam i nadal czekałam tak mijały godziny wybiłam no nie wiem dziesiąta nad ranem a z mamą zauważyliśmy jak Will podnosi powieki, miał czerwone oczy, tak czerwone, że prawie nie było widać jego zielonych tęczówek. Nie mogłam na to patrzeć odwróciłam głowę, nie chciałyśmy go męczyć więc nawet nic nie powiedziałyśmy.  Tata wyjechał w sprawach finansowych aż do piątku a nie mieliśmy się jak z nim skontaktować już od wczoraj, całkiem możliwe, że miał wyłączony tel w końcu pracował do późna. Wyszłam na korytarz, Will znowu zasnął, musiał odpocząć, doktor powiedział, że powinien wyjść tak do trzech dni jak już będzie się dobrze czuł. Po chwili zauważyłam jak ktoś idzie w moją stronę, cały ubrany na biało, jedyne co miał ciemne to włosy, taak to był zdecydowanie Lucas ale co on tutaj robił?
-Marcie, dobrze się czujesz?- Zapytał z troską i dotknął mojego policzka.
-Ja się dobrze czuję ale nie mogę tego powiedzieć o Willu nawet nie wiadomo co mu się stało, a nie powie nam bo ma zaniki pamięci.- Powiedziałam i od razu poleciały mi łzy po policzkach.
-Wszystko będzie dobrze nie martw się skarbie.
Wypowiedział te słowa tak delikatnie, przygarnął mnie do siebie i zamknął w swoich ramionach, był wyższy ode mnie o jakieś może piętnaście centymetrów, oparłam głowę o jego tors i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko toczy się w taki sposób...
-Marcie, popatrz na mnie.- Powiedział i oddalił się ode mnie na odległość swoich ramion, żeby popatrzeć mi w oczy.- Nie myśl o tym tak negatywnie, wszystko będzie dobrze, już po wszystkim. Tylko sama musisz w to uwierzyć, na prawdę..
-Lucas nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tu jesteś, ale skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu? Skąd wiedziałeś, że coś się stało Willowi?
Popatrzył na mnie tymi swoimi oczami i znowu nie mogłam oderwać od nich wzroku.
-Mieszkam zaledwie dwa domy od twojego domu, kiedy cię podwiozłem do domu, zauważyłem twoja mamę przez okno  po chwili karetkę, postanowiłem trochę odjechać. Na początku pomyślałem, że tobie coś się stało więc wyszedłem z auta ale nie zdążyłem już dobiec bo kartka z szybkością odjechała.
-A potem wsiadłeś do samochodu i co zrobiłeś?
-Pojechałem do szpitala tyle, że nie chcieli mnie wpuścić bo powiedzieli, że tylko rodzina może wejść, to się wściekłem i poszedłem przed szpital, niedawno dopiero poprosili mnie o wejście i tak się tutaj znalazłem.- Powiedział podszedł bliżej, dzieliły nas zaledwie centymetry.

2 komentarze:

  1. Tu Patryś ^^ Gosiu mała uwaga do tego rozdziału :
    "-Marcie, popatrz na mnie.- Powiedział i oddalił się ode mnie na odległość swoich ramion, żeby popatrzeć mi w oczy.- Nie myśl o tym tak pozytywnie, wszystko będzie dobrze, już po wszystkim. Tylko sama musisz w to uwierzyć, na prawdę.. " Nie myśl o tym tak negatywnie ... powinno być prawda ?:)

    OdpowiedzUsuń