sobota, 6 lipca 2013

34 Rozdzial

Upuściłam telefon i wbiłam wzrok w kartkę, z oddali  słyszałam głos Patricka ,,Co się dzieje Skarbie...?" Ale nie mogłam nawet wykrztusić z siebie słowa, sprawdziłam tętno oddychał... Podniosłam telefon i usłyszałam przerażony głos Patricka.
-Marcie jesteś??
-Mu..musisz tu przyjechać bo hmm Lucas ledwo oddycha... Proszę przyjedz.
Rozłączyłam się, nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć, Patrick wiedział gdzie mieszka Lucas, ale też nie mogłam w tej sprawie dzwonić do szpitala bo co by pomyśleli widząc, że inna krew w nim płynie? Próbowałam wszystkiego, ale się nie przebudził, nawet nie ruszył ręką kto mógł mu to do cholery zrobić, czy  zjawy mogą zabijać? Czy może to był ktoś inny, i czy to się stało z mojej winy nie mam pojęcia, żadnej innej wskazówki nie mogłam znaleźć, jedynie ta kartka. Po paru minutach słyszałam silnik motoru Patricka a po sekundzie już stał obok mnie.
-Co tu się stało Marcie?
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedziałam zdyszana.- Kiedy weszłam na werandę widziałam, że drzwi zostały otwarte, zapukałam w framugę, ale nikt się nie odezwał więc weszłam. Kiedy weszłam do salonu zastałam go leżącego tutaj kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić... Za dywanie leżała tylko ta kartka.
Kiedy ją przeczytał od razu zrobił wielkie oczy, obrócił ją na drugą stronę a na niej pojawiły się błyskawicznie inne słowa.
-,,Kiedy wstaje nowy dzień a ludzie budzą się do nowego życia, wybucha płomień nienawiści do tych, których kiedyś kochaliśmy" Co to oznacza?- Zapytałam z ciekawości.
Wzięłam kartkę do ręki a napisy momentalnie zniknęły, o co tutaj chodziło? Patrick wziął na ramiona Lucasa, który tylko wziął bezczynnie na jego ramionach i miał skrzywianą twarz, czy to naprawdę było, aż tak śmiertelne, czy to możliwe, że on już nie żyje?
-Chodź piękna pokaże ci co potrafią łowczynie przygód.
-Poczekaj chwile, w końcu po coś tutaj przyjechałam. Idź już do samochodu ja przyjdę za minutkę tylko czegoś poszukam.- Powiedziałam i pobiegłam do jego sypialni.
-Dobrze,ale pośpiesz się bo możemy dojechać na miejsc za późno.-Usłyszałam z oddali.
Kiedy weszłam do jego sypialni od razu pojawiły mi się obrazy tylko z nim, kiedy zawsze siedzieliśmy na jego łóżku i rozmawialiśmy o swoich problemach, jak czasami przychodziłam do niego z płaczem jak mała dziewczynka i plamiłam mu koszulkę moimi łzami. A teraz jak pomyślałam, że on może w każdej chwili umrzeć wzięłam się w garść wytarłam łzy z policzków ręką i zaczęłam szukać paczki, którą dla mnie zostawiła moja przyjaciółka. Znalazłam ją po chwili pod łóżkiem, wzięłam ją i od razu poleciałam do samochodu Lucasa bo raczej motorem nie mogliśmy jechać w trójkę. Lucas leżał bezczynie na tylnych siedzeniach a ja z Patrickiem z przodu i jechaliśmy z dosyć dużą prędkością do bramy gdzie stali już strażnicy.
-Zabierzcie go do Łowczyni przygód niech go uleczy.-Rozkazał Patrick kiedy się zatrzymał i otworzył tylnie drzwi gdzie leżał Lucas. -Chodź Marcie.
Kiedy dotarliśmy do wielkiej sami gdzie było sporo łóżek od razu wiedziałam, że to musi być ich szpital gdzie sami się leczą. Kiedy położyli Lucasa na jednym z łóżek, przyszła dziewczyna o długich blond włosach, niebieskich oczach i smukłą sylwetką, która położyła rękę na klatce piersiowej Lucasa. Ten widok był niesamowity, z jej rąk wydobywały się niebiesko, biało żółte iskry, które wnikały w ciało Lucasa. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo naprawdę i czy ja też tak kiedyś będę umiała? Czy ja też kiedyś będę mogła tak samo uratować kogoś mi bliskiego ? Zadawałam sobie tak wiele pytań, na które nie mogłam sama sobie odpowiedzieć, złapałam Patricka za rękę i wtuliłam się w jego ramię, ale nic nie mówiłam bo po prostu nie miałam odwagi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz