sobota, 29 grudnia 2012

22 Rozdział

28 Października 2012 Niedziela 18:00

Will nam nic nie powiedział, nie chciał o tym rozmawiać, ale o co chodziło?? Poszłam do swojego pokoju z Lucasem, wszystko już wiedział o Patricku i o mnie.
-Czy to możliwe, że to wszystko dzieje się na prawdę? Nie zauważyłeś co się działo przez ostatnie dni. Jak wchodziłam do Willa pokoju widziałam strażnika, który powiedział mi, że muszę spełnić ich oczekiwania inaczej wszyscy moi bliscy zginą..
-Nie śniło ci się to przypadkiem?
-Lucas! Mówię poważnie. Tylko jak jestem sama to się zdarza, myślisz dlaczego ostatnio nie mogłeś wejść?
-Skarbie to tylko tymczasowe zapewnię. Nie to, że Ci nie wierze ale moim zdaniem powinnaś się postarać i porozmawiać z tym strażnikiem, o którym mi właśnie mówisz, może oni chcą ci coś przekazać, powiedzieć to wysłuchaj ich do końca.
-A powiedzmy, że w taki sposób chcą mnie zabić to co wtedy zrobisz?
Siedziałam na łóżku a on leżał obok mnie, popatrzyłam mu w oczy. Czy on w ogóle wiedział o co mi chodzi? Kiedy chciałam już coś powiedzieć pod domem zaparkowało auto. Wyjrzałam przez okno i już wiedziałam, że to Patrick, mam nadzieje, że przywiózł mi mój telefon.
-Idź do niego, porozmawiaj z nim, ale proszę nie krzycz.- Odpowiedział nawet nie patrząc w okno.
-Ale skąd ty?...
-Nie ważne, ale wracaj szybo.- Wyszeptał, machnął ręką i posłał mi szczery uśmiech, na prawdę jest bystry.
Zeszłam pędem na dół w krótkich spodenkach i w podkoszulce, nie miałam zamiaru tam długo stać jedynie to odebrać telefon. Kiedy otwarłam drzwi przed nosem miałam bukiet czerwonych róż, co jest? Wzięłam do ręki bukiet żeby odsłonił mi jego twarz.
-Patrick co ty kombinujesz? Masz mój telefon ?
-Na początek to chciałem cię strasznie przeprosić za wczorajszy wieczór, zachowałem się dosłownie jak palant, proszę.- wręczył mi mój telefon.
-Te kwiaty i przeprosiny nie zmieniają faktu, że ci wybaczę.. Wybacz muszę już iść.
Kiedy chciałam już zamykać drzwi na nadgarstku poczułam zimną dłoń Patricka, nie chciałam już do tego wracać, kiedy poczułam jego dotyk moje myśli wracały do zeszłego wieczora, aż łza zakręciła mi się w oku. Obróciłam się w jego stronę i wyszeptałam cichym i piskliwym głosem ,,przepraszam".
-Musimy porozmawiać Marcie.
Kiedy wypowiedział te słowa sama wiedziałam, że jednak musimy... Mam pomysł a jakby tak rzucić to w niepamięć? Nie tak się raczej nie da, kiedy Patrick puścił mój nadgarstek i poszedł w stronę lasu poszłam za nim. Nie mogłam w to uwierzyć ale nogi mnie same prowadziły. Patrick miał rozczochrane włosy, koszulkę pogniecioną i potargane dżinsy, a mu co się stało, to że w ogóle nie spał to wiadome ale co robił poza tym ? Mogłam się zastanawiać i zastanawiać ale sama na pewno do tego nie dojdę. Kiedy dotarłam na miejsce gdzie już na mnie czekał popatrzyłam mu prosto w te jego głębokie oczy, były smutne. Nie wytrzymałam, przytuliłam się do niego.
-Marcie...
-Przepraszam nie mogę się powstrzymać od twojego dotyku.- Kiedy chciałam się odsunąć Patrick przygarnął mnie mocniej do siebie.
-Nie przepraszaj mnie, to ja powinienem... Powinienem ci też wytłumaczyć o co chodziło z tymi aniołami, ale po prostu nie byłem w stanie.
-W takim razie powiedz mi teraz..
Chwila namysłu.
-Posłuchaj, to nie czas ani miejsce, wpadnij do mnie jutro po południu, obiecuję, że ci wszystko wyjaśnię co  się dzieje.
-Ale Patrick...
Ale w mgnieniu oka Patrick pocałował mnie w czoło i poszedł do samochodu, jeszcze chwilkę stałam w miejscu potem ruszyłam do sypialni gdzie czekał jeszcze na mnie Lucas, minęło zaledwie dwadzieścia minut. Miałam już kompletny mętlik w głowie... Przyszłam do pokoju ze spuszczoną głową gdy nagle usłyszałam jakby ktoś chodził po strychu ale nie przejęłam się tym zbytnio.
-Co się stało piękna?- Zapytał i podszedł do mnie.
-Musisz mnie jutro zawieźć do niego, sama się nie odważę tam pojechać a zwłaszcza, że jeszcze mieszka sam tylko ze swoim bratem. Czuję się z tobą bezpieczna, pojedziesz ze mną?
-Oczywiście...- Powiedział i mocno mnie przytulił.
Czasami na prawdę uważam, że on czyta mi w myślach, ale czy to w ogóle możliwe? Staliśmy tak przez chwile, Will miał zrobić obiad ale coś ciemno to widziałam, zaśmiałam się w myślach, złapałam Lucasa za rękę i zeszliśmy na dół gdzie zauważyliśmy pięknie okryty stół obrusem a na nim kurczak? No ja chyba śniłam... Will był lekko ulizany, ubrany w czarną koszule i ciemne dżinsy w czym był przeciwieństwem co do Lucasa, Lucas miał białą koszulkę i białe dżinsy a do tego rozczochrane włosy no ej!

1 komentarz:

  1. Wow!
    Ten rozdział jest naprawdę świetny!!
    Nie mogę się doczekań nn :D
    Pisz szybko !!

    OdpowiedzUsuń